Najnowsze komentarze
czopkizdup do: Wbrew prawom fizyki.
"Łamanie praw fizyki". Prawa fizy...
http://ataman.junak.net/
Zbycho_Jura do: No i wuj, że Hyosung!
Ja już o tym pisałem - ale wspomnę...
yamaha xj600n do: No i wuj, że Hyosung!
wszyscy tzw.znawcy pewnie jeżdżą a...
AAAaaaAAaa do: Czerwona gorączka.
"Ma to coś wsþólnego z gausow...
Więcej komentarzy
Moje linki

12.07.2014 15:57

Mikołaje w Lipcu, czyli wpis poza planem.

Niektórzy być może pamiętają, że ostatnimi czasy nie pisałem najlepiej o Trójmiejskim wydaniu imprezy zwanej „Mikołajami na motocyklach”. Myślę, że miałem ku temu powody. Na szczęście pojawiła się nadzieja, że ten stan rzeczy ulegnie zmianie.

Na głównej Ścigacza pojawiła się notka (autorstwa Bocza) o tym, że Trójmiejskie Stowarzyszenie Motocyklowe (TSM) ponownie zostało oficjalnym organizatorem Moto-Mikołajów i że ma być jeszcze lepiej, niż bywało do tej pory. I to w zasadzie wszystko z głównej Ścigacza...

Zabrakło jakiegokolwiek naświetlenia sytuacji, coby wyjaśnić czytelnikom powody ponownej zmiany organizatora. Nie wiem, czy Boczo źle życzy tej imprezie (bardzo w to wątpię), czy może ma ją w dupie (w to również bardzo wątpię), czy po prostu wpadł w redaktorską rutynę (tego się obawiam) i podając suchą informację uznał, że tu jego robota się kończy. Tak czy inaczej, pozostawia odbiorców z informacją z której główny wniosek jest taki, że z Moto-Mikołajami w ich własnej kolebce nie dzieje się dobrze, bo co chwila zmieniają organizatora. A takie postawienie sprawy nie służy zaufaniu do przedsięwzięcia, którego sens i powodzenie niemal całkowicie zależą od zaufania.
Skoro Boczo nie pogrzebał w temacie celem wyjaśnienia sytuacji, biorę to na siebie.

W dużym skrócie: Trójmiejskie Moto-Mikołaje zaczęły się jako oddolny ruch społeczny z charytatywnym celem. Pozytywnym skutkiem ubocznym było poprawianie wizerunku motocyklistów jako takiego. Formuła trafiła „do serc” i z niewielkiego happeningu przeprowadzanego przez grupkę znajomych, impreza zmieniła się w gigantyczne przedsięwzięcie, gromadzące tysiące uczestników.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że o ile zlotów motocyklowych jako takich unikam, wykazując całkowitą odporność na tzw „atmosferę zlotową”, to odczucia będące moim udziałem podczas przejazdu przez Trójmiasto w tłumie ubranych „na mikołajowo” motocyklistów, kiedy nie widać czoła kolumny, a w lusterkach też „po horyzont” sama czerwień, te odczucia po prostu uskrzydlają jak... I tutaj następuje koniec „talentu” literackiego.

Wróćmy do samej imprezy. Jak wspomniałem, przedsięwzięcie rozrosło się do takich rozmiarów, że jego twórcy uznali za konieczne przekazanie pałeczki komuś wyspecjalizowanemu w podobnej tematyce. Miało być lepiej, bardziej profesjonalnie i z jeszcze większym rozmachem. Niestety, coś się pochrzaniło. Nie wiem czy firma, która przejęła temat okazała się zbyt pazerna, czy potraktowała M-M jako dźwignię reklamową dla innych swoich przedsięwzięć, czy może miała to być po prostu kolejna pozycja w ich portfolio. Pisałem o fermencie w Trójmiejskim moto-środowisku po ostatniej imprezie mikołajowej, więc kto chce, niech poczyta. Po tym wpisie zostałem zbesztany przez jednego z komentatorów i zasugerowano mi głębsze pogrzebanie w temacie, sugerując skrajną stronniczość.

Tak się składa, że wziąłem sobie te uwagi do serca i skontaktowałem się z jednym z byłych organizatorów tego przedsięwzięcia, a który zniesmaczony ówczesnym kształtem Moto-Mikołajów, wraz z wieloma kolegami zorganizował alternatywną imprezę. Taką w starym Moto-Mikołajowym stylu. Dzięki temu dowiedziałem się, że „od kuchni” cała zadyma wyglądała jeszcze gorzej dla „komercyjnego” organizatora, niż mi się wydawało. Wychodzi, że pozostałem stronniczy. Kij z tym.

Postanowiłem jednak w kolejnym wpisie poświęconym tematowi skupić się na pozytywach, czyli alternatywnych Moto-Mikołajach w stylu „powrotu do korzeni” i nie dowalać „Kolibkom”. Zwłaszcza, że dowiedziałem się o zakulisowych rozmowach pomiędzy „społecznikami” i „komercyjnymi” na temat możliwości wypracowania jakiegoś kompromisu na przyszłość, mającego na celu skonsolidowanie i podtrzymanie pięknej tradycji. Po prostu nie chciałem stać się kolejną iskrą w i tak już wybuchowej atmosferze.

I teraz dowiaduję się, że jednak nic z tych rozmów nie wyszło. Ale to chyba dobrze, bo „komercyjni” z Kolibek zrażeni chyba niepowodzeniem i złą prasą w środowisku wycofali się z tematu, a całość „bałaganu” przejmują na powrót ludzie, od których się to zaczęło. Wierzę, że w tym zamieszaniu trafili na pomysł usprawnienia formuły tej wspaniałej imprezy i znaleźli wsparcie wystarczające do dźwignięcia niełatwego zadania.

Gorąco wierzę w powodzenie, trzymam za chłopaków i dziewczyny z TSM kciuki i już zaczynam szykować czerwone wdzianko. A gdyby to miało być za mało, jak tylko wkleję ten tekst, napiszę do chłopaków, że w tegorocznej edycji zgłaszam się na ochotnika do pomocy przy organizacji.

Elf Świętego Mikołaja na Dziadku Gixie, to będzie coś!

 

LwG i hohoho (chociaż dopiero Lipiec)

 

P.S. Z przyczyn wiadomych moim czytelnikom, pozostał mi jeszcze jeden wpis. A potem jeszcze niespodzianka po której moje teksty, również te motocyklowe, będą się pojawiać już tylko na kaskiemwmur.pl – gdzie zapraszam już teraz.

Komentarze : 1
2014-07-15 08:33:44 S-Fighter

Może będzie lepiej.

  • Dodaj komentarz