12.07.2014 15:57
Mikołaje w Lipcu, czyli wpis poza planem.
Na głównej Ścigacza pojawiła się notka (autorstwa Bocza) o tym, że Trójmiejskie Stowarzyszenie Motocyklowe (TSM) ponownie zostało oficjalnym organizatorem Moto-Mikołajów i że ma być jeszcze lepiej, niż bywało do tej pory. I to w zasadzie wszystko z głównej Ścigacza...
Zabrakło jakiegokolwiek
naświetlenia sytuacji, coby wyjaśnić czytelnikom powody ponownej
zmiany organizatora. Nie wiem, czy Boczo źle życzy tej imprezie
(bardzo w to wątpię), czy może ma ją w dupie (w to również
bardzo wątpię), czy po prostu wpadł w redaktorską rutynę (tego
się obawiam) i podając suchą informację uznał, że tu jego robota
się kończy. Tak czy inaczej, pozostawia odbiorców z
informacją z której główny wniosek jest taki, że z
Moto-Mikołajami w ich własnej kolebce nie dzieje się dobrze, bo
co chwila zmieniają organizatora. A takie postawienie sprawy nie
służy zaufaniu do przedsięwzięcia, którego sens i
powodzenie niemal całkowicie zależą od zaufania.
Skoro Boczo
nie pogrzebał w temacie celem wyjaśnienia sytuacji, biorę to na
siebie.
W dużym skrócie: Trójmiejskie Moto-Mikołaje zaczęły się jako oddolny ruch społeczny z charytatywnym celem. Pozytywnym skutkiem ubocznym było poprawianie wizerunku motocyklistów jako takiego. Formuła trafiła „do serc” i z niewielkiego happeningu przeprowadzanego przez grupkę znajomych, impreza zmieniła się w gigantyczne przedsięwzięcie, gromadzące tysiące uczestników.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że o ile zlotów motocyklowych jako takich unikam, wykazując całkowitą odporność na tzw „atmosferę zlotową”, to odczucia będące moim udziałem podczas przejazdu przez Trójmiasto w tłumie ubranych „na mikołajowo” motocyklistów, kiedy nie widać czoła kolumny, a w lusterkach też „po horyzont” sama czerwień, te odczucia po prostu uskrzydlają jak... I tutaj następuje koniec „talentu” literackiego.
Wróćmy do samej imprezy. Jak wspomniałem, przedsięwzięcie rozrosło się do takich rozmiarów, że jego twórcy uznali za konieczne przekazanie pałeczki komuś wyspecjalizowanemu w podobnej tematyce. Miało być lepiej, bardziej profesjonalnie i z jeszcze większym rozmachem. Niestety, coś się pochrzaniło. Nie wiem czy firma, która przejęła temat okazała się zbyt pazerna, czy potraktowała M-M jako dźwignię reklamową dla innych swoich przedsięwzięć, czy może miała to być po prostu kolejna pozycja w ich portfolio. Pisałem o fermencie w Trójmiejskim moto-środowisku po ostatniej imprezie mikołajowej, więc kto chce, niech poczyta. Po tym wpisie zostałem zbesztany przez jednego z komentatorów i zasugerowano mi głębsze pogrzebanie w temacie, sugerując skrajną stronniczość.
Tak się składa, że wziąłem sobie te uwagi do serca i skontaktowałem się z jednym z byłych organizatorów tego przedsięwzięcia, a który zniesmaczony ówczesnym kształtem Moto-Mikołajów, wraz z wieloma kolegami zorganizował alternatywną imprezę. Taką w starym Moto-Mikołajowym stylu. Dzięki temu dowiedziałem się, że „od kuchni” cała zadyma wyglądała jeszcze gorzej dla „komercyjnego” organizatora, niż mi się wydawało. Wychodzi, że pozostałem stronniczy. Kij z tym.
Postanowiłem jednak w kolejnym wpisie poświęconym tematowi skupić się na pozytywach, czyli alternatywnych Moto-Mikołajach w stylu „powrotu do korzeni” i nie dowalać „Kolibkom”. Zwłaszcza, że dowiedziałem się o zakulisowych rozmowach pomiędzy „społecznikami” i „komercyjnymi” na temat możliwości wypracowania jakiegoś kompromisu na przyszłość, mającego na celu skonsolidowanie i podtrzymanie pięknej tradycji. Po prostu nie chciałem stać się kolejną iskrą w i tak już wybuchowej atmosferze.
I teraz dowiaduję się, że jednak nic z tych rozmów nie wyszło. Ale to chyba dobrze, bo „komercyjni” z Kolibek zrażeni chyba niepowodzeniem i złą prasą w środowisku wycofali się z tematu, a całość „bałaganu” przejmują na powrót ludzie, od których się to zaczęło. Wierzę, że w tym zamieszaniu trafili na pomysł usprawnienia formuły tej wspaniałej imprezy i znaleźli wsparcie wystarczające do dźwignięcia niełatwego zadania.
Gorąco wierzę w powodzenie, trzymam za chłopaków i dziewczyny z TSM kciuki i już zaczynam szykować czerwone wdzianko. A gdyby to miało być za mało, jak tylko wkleję ten tekst, napiszę do chłopaków, że w tegorocznej edycji zgłaszam się na ochotnika do pomocy przy organizacji.
Elf Świętego Mikołaja na Dziadku Gixie, to będzie coś!
LwG i hohoho (chociaż dopiero Lipiec)
P.S. Z przyczyn wiadomych moim czytelnikom, pozostał mi jeszcze jeden wpis. A potem jeszcze niespodzianka po której moje teksty, również te motocyklowe, będą się pojawiać już tylko na kaskiemwmur.pl – gdzie zapraszam już teraz.
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)