01.02.2013 20:24
Wkurw mój codzienny.
Nie wiem, nie mniej niemalże za każdym razem, gdy dotrze do mnie jakakolwiek informacja uznana przez media za tak istotną, że aż wymagającą „puszczenia w eter”, ogarnia mnie nastrój określany jakże wdzięcznym i za razem dźwięcznym słowem: Wkurw!
Będzie o komunizmie w motocyklizmie.
Nie pamiętam już, kiedy
dokładnie w Polsce oficjalnie skończył się komunizm. Był taki
jeden z wąsami, co to ogłaszał, składając dłoń w międzynarodowy
znak „Victorii”. Z kolei inny, chyba ten bez
wąsów spośród tych dwóch, gdzie tylko jeden
miał wąsy, dawał do zrozumienia, że kominizmozakończenie
nastąpiło dopiero wraz ze zmianą cyferki 3 na 4 – po
cyferkach miało być RP, a zmianę stanu licznika mieliśmy
zawdzięczać tylko jemu. Okazało się jednak, że obydwaj byli za
krótcy (dosłownie i w przenośni) na zakończenie komunizmu,
przynajmniej w Polskim sporcie.
Aby
dokonać tego ostatniego, potrzebna była samica insekta z gatunku
ministerialnych, okupująca habitat ministerstwa sportu.
Chodzi o jakże znaczące (w
zamierzeniu) zdanie stwierdzające, że takiego a takiego dnia, w
Polskim sporcie skończył się komunizm. Pani minister (bez
wąsów, chyba), nie wyszło! Tekst dęty tak, że ślepy kijem
namaca, a stendaperka z Pani jeszcze gorsza, niż ministra
(cokolwiek by to miało znaczyć, ta ministra). A tak przy okazji,
zachowała sobie Pani jakiegoś fanta z tego
„wiekopomnego” przemówienia? Bo wie Pani, była
już kiedyś taka jedna, co w telewizorze zakończenie komunizmu
ogłaszała, a potem torebka, którą zabrała ostentacyjnie ze
studia wychodząc, za ciężką kasę na licytacji na zbożny cel
poszła. Mam nadzieję, że tak. Jakiś pożytek z Pani wątpliwych
talentów by był, może.
O! Właśnie sobie przypomniałem, przecież to riderblog i powinno być o motocyklach lub chociaż wokół motocykli, od opisywania technik kafelkowania, reklamowania chińskich zegarków, ciąż niespodzianek i aborcji są tutaj inni. No dobra, wracam na jednośladowy szlak.
Otóż stanu opisanego w zajawce nie spowodowało we mnie
wystąpienie „ministry”, bo też pierdolenie głupot
leży w jej zakresie obowiązków. To co mnie prawie
wkurwiło, to nieodnotowanie ani jednego pytania ze strony
dziennikarzy, czy też Pani Mucha nie uważa, że sam fakt
jakiegokolwiek dotowania związków „sportowych”
z państwowej kasy, jest przejawem komunizmu, więc o żadnym
zakończeniu tegoż, mowy być nie może...
A to, co zmieniło „prawie”
w pełnego wkurwa, to biadolenie „środowiska”
(ścigacz.pl się tu przyłączył, ale motogen chyba też) nad faktem
obcięcia dotacji Polskiemu Związkowi Motorowemu – czyli
będzie mniej na sport motocyklowy. A ja się kurna, cieszę! A
cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby obcięto dotacje wszystkim,
a na koniec zlikwidowano samo ministerstwo! Dla czego? Już
wyjaśniam i może dla niektórych będzie to objawienie,
tudzież bluźnierstwo.
Jeszcze
nigdy, żaden związek narodowy nie zrobił nic dobrego dla
dziedziny sportu, którą rzekomo reprezentuje. Banda
„działaczy”, która znalazła sobie ciepłe
posadki nie kiwnie palcem, o ruszeniu tłustych tyłków nie
wspominając, aby jakkolwiek pomóc sportowcom
motocyklistom. To my jesteśmy dla nich, a nie na odwrót.
Prezes PZM powiedział kiedyś, że związek nie jest do tworzenia
czegokolwiek, tylko do koordynowania. Wygodne stanowisko,
prawda?
Tylko, że jak już sobie
wymyślę, jaką imprezę chcę zorganizować, wykombinuję miejsce,
czas, środki organizacyjne i kasę, to dodatkowy koordynator
będzie mi potrzebny, jak pasy bezpieczeństwa w XJR-ce!
Dla tego
mam apel do środowisk motocyklowych z kategorii sportowych:
Zamiast biadolić nad obcięciem państwowej kasy (której i
tak żaden z Was nie widział), przestańcie pierdolić i
zorganizujcie się w związek (bo w kupie siła), który
będzie Was REPREZENTOWAŁ i nic poza tym! Proste, prawda?
No, niby proste... Ale jak nasi
ściganci próbowali się zrzeszyć, to wyszła jedna wielka
kupa, czyli gówno... Czyżby wyrwanie się poza
„działaczowski” schemat polskiego piekiełka było aż
tak trudne?
Z tak niedokończoną konstatacją zostawię Was, ewentualni czytelnicy. Jeszcze jedno w lodówce zostało, Wasze zdrowie!
LwG.
P.S.1. Jeszcze nie słyszałem, aby jakikolwiek z wybitnych Polskich sportowców wspiął się na szczyt dzięki wsparciu „swojego” związku narodowego. Działacze pojawiali się dopiero, żeby sobie pstryknąć fotkę z „mistrzem”. A mam osobiste doświadczenia z trzema związkami... Tak więc rachunek prawdopodobieństwa... Itd...
P.S.2. Nagromadzenie wulgaryzmów w tekście jest z jednej strony rodzajem upamiętnienia riderblogowej twórczości Pana Wiewiórki (ale bez przesadnej czołobitności). Z drugiej strony, jest to skutek spożycia... Wiecie, co mam na myśli ;-)
P.S.3. Czy tylko ja zauważyłem, że Pan Wiewiórka ma mocno wykastrowany jęzor na motogenie?
Komentarze : 12
->Mikkagie: Oczywiście, że nie należy pochwalać, zatęchłych, leniwych i spasionych "inwalidów" (tak młodych jak i starych). Na dodatek nie widzę powodu aby się nimi przejmować, przynajmniej dopóki taka tępa góra sadła nie wlezie mi pod koło, lub nie wyciąga łapska po moje pieniądze, na leczenie skutków własnej gnuśności.
->Gronostaj: Niestety, nie ja wymyśliłem te partykuły. Za to wino tez lubię, ale bardziej porto.
->EasyXJRider: Faktycznie, testy pisze dobre. Szczegółowe, bezstronne i przyjemne w czytaniu. Najczęściej jedynym pytaniem, jakie jeszcze można by zadać po lekturze, jest: "dasz się przejechać?" :)
Partykuły wzmacniające, podoba mi się ta nazwa :D
->Śniadanie: Osobiście wolę wino :P A numer lokomotywy pamiętasz? ;) Ja tak, Szwejka metoda zapamiętywania jest niezawodna.
->Mikkagie: Problem toczenia się młodzieży, to nie jest wina braku sponsorów, tylko rewolucji informatycznej. Za moich szkolnych czasów, na 1000 dzieci w szkole, grubasów mogłeś policzyć na palcach jednej ręki, a na podwórku całymi dniami ktoś odbijał piłkę do kosza, futbolówkę, kręcił na rowerze, a najbardziej wytrwali grali w hokeja na rolkach. Dzisiaj na podwórku jest spokój, jeśli nie liczyć kilku "programowo" przymulonych typków na ławeczce. Dawniej na komunię obowiązkowym prezentem był rower - teraz laptop lub konsola.
@ Sniadanie: Nie, nie jest tak, że trzeba pochwalać spasionych, ospałych, zapatrzonych w ekrany komputerów kandydatów na młodych inwalidów. Takie moje zdanie.
->Śniadanie: Gdybym miał odpowiedzieć na Twój komentarz, odpowiedziałbym jak Gronostajowi, toczka w toczkę ;-)
Poza tym, też wolę działać sam, chociaż ktoś kiedyś napisał, że jedyne co dobrze wychodzi w samotności, to samogwałt... Czasami lubię też zadziałać w grupie, ale nie za dużej (7-osobowy skład to max co trawię) i też lubię piwo.
Gdybym miał wyrazić swoją opinię, napisałbym to samo co gronastaj. Toczka w toczkę.
Od siebie mogę dorzucić, że także lubię piwo, choć nie lubię działać w grupie, zrzeszać się, dyskutować nad statutami, regulaminami, przepisami, wymogami. Jestem sniadanie. I już.
gronostaj ---)> Zachęciłeś mnie do powrotu do Szwejka. Tzn. kanarki zachęciły, którym pozazdrościłem gazety. Mam to szczęście, że gazet nie czytam, ale i nieszczęście, bo nie mogę zrobić tego, co instynktownie czynią ptaki.
Mikkagie ---)> Tak już jest ten świat zorganizowany, że pewna część młodzieży będzie się toczyć, a inna przetaczać nad nimi. I to się nigdy nie zmieni, choć są tacy, którzy bawią się w Don Kichotów, nie widząc, że Sancho Pansa dawno już sobie poszedł. Ale oni też są potrzebni.
->S-Fighter: Realia naokólne nie dają zasnąć staremu.
->Rave1337: Akurat związek małżeński (mój) sobie chwalę.
->Gronostaj: Do kwestii sportu mam podobne podejście. Co do Wiewióra, jego felietony straciły ostatnio na impecie, za to świetnie się odnajduje w testach motocykli - moim zdaniem.
Co do przekleństw, staram się nie nadużywać, a jak się u mnie pojawiają, to zawsze świadomie je pozostawiam, głównie w charakterze dosadnych partykuł wzmacniających.
->Mikkagie: Co do Mistrza Majewskiego (którego bardzo cenię), należałoby zadać pytanie, czy sam fakt korzystania ze wsparcia finansowego płynącego ze związku oznacza, że doszedł, gdzie jest, dzięki związkowi. Zależy od charakteru i struktury tego wsparcia.
W kwestii sponsorów, zgoda.
A co do "potrzebności" związków w aspekcie dzieciaków na ulicach, taki przykład: Jedną z nielicznych rzeczy dobrze działających w mojej gminie, jest nieformalne stowarzyszenie biegów przełajowych na orientację. mają swoje imprezy, organizację, sponsorów, ściągają mnóstwo dzieciaków i młodzieży. I nikt nie wie tam nawet, czy jest jakiś związek krajowy tej dyscypliny... Da się.
Czyli mamy co obgadać, planujesz w tym sezonie zawitanie nad morzem? Planuję weekendowy motowypad na Bornholm, około późnej wiosny.
->nie!: No to nie.
"Dlatego tego nie zrobię" - "Dla tego (właśnie powodu) tego nie zrobię". Rozumiesz zasadność takiej właśnie pisowni? Przez takie rozdzielenie wzmacniam nieco wymowę zdania. Nie jest to moja koncepcja, w kwestii innowacyjności lingwistycznej jestem całkowicie bierny.
->Zr7: Właśnie taki był mój zamiar.
"dla czego" @nie! ,uważam,że to jest specjalny zabieg stylistyczny Pana XJR a nie błąd.
a ja powiem tylko tyle - dlaczego, dlatego to się pisze razem o!
Ps: w "pyskusji" o związkach udziału nie wezmę, bo tyle z niej wyjdzie, że sobie ludzie poczytają, bez przełożenia na rzeczywistość "wokołopomroczną"
Szanowny Panie Autorze,
Otóż doskonałym przykładem, którego Pan poszukuje bezskutecznie, jest lekkoatletyka. Wielki mistrz, jakim niewątpliwie jest Tomasz Majewski, korzystał ze wsparcia państwa, a jakże.
Z resztą wywodu można się w zasadzie zgodzić, ale...
No właśnie - domaga się Pan likwidacji wszelkich dotacji dla związków sportowych - niech sobie radzą same albo przepadną. Niestety smutna prawda jest taka, że nie licząc PZPN nie ma w Polsce związku sportowego mogącego utrzymać się samodzielnie. Koszykówka? Siatkówka? Hokej? Piłka ręczna? Łatwo policzyć jak "wielkie" wpływy z biletów mają kluby sportowe reprezentujące Polskę w tych dyscyplinach. Po pierwsze dla tego, że Polak nie zając, liczyć umie. I nie dzieli się chętnie (chcecie ratować sport motocyklowy? Może dajcie związkowi sami?).
Tu musi pojawić się magiczne słowo "sponsor". I właśnie od tego powinno być ministerstwo ministry Owady. Sport nie potrzebuje informacji jakie dyscypliny to "elyta" a jakie "nie rokują". Sport potrzebuje dobrej regulacji prawnej zachęcającej prywatnych sponsorów do inwestowania.
Przy okazji - jeżeli ktoś uważa, że państwo nie powinno dotować sportu niech przyjrzy się młodzieży (tej młodszej) toczącej się po ulicach. Uwierzcie mi, może być znacznie gorzej.
A mnie wisi cała ta sprawa. Nie oglądam telewizji, ponieważ cenię sobie stan własnych nerwów i nie widzę powodu, żeby różne ministry mi je szarpały. Historię znam tylko dzięki lamentowi na motocyklowych portalach, które owszem czytuję, ale raczej z lenistwa (nie zawsze chce mi się samodzielnie robić prasówkę) i z pewnym przymrużeniem oka.
Sport, jak sport. Amatorski, jak najbardziej. Cenię i sam praktykuję, na ile mogę i mam ochotę. Ale bynajmniej nie podnieca mnie, że pani X biega szybciej od pani Y, tak samo jak moje poczucie wartości i dumy narodowej nie zależy od tego, ile kawałków metalu przywieziono z kraju Z. Cała ta olimpiada, to śmiech na sali. Wyścigi nawet oglądam, nie powiem, ale w kategorii widowiska z udziałem motocykli.
Sporty motorowe... Ktoś chce jeździć, proszę bardzo. Nie ma kasy, to trudno. Dlaczego wszyscy, poprzez nasze podatki, mamy się składać na czyjeś hobby? Są pilniejsze potrzeby. O pijawkach działaczach nawet szkoda gadać. Boniek coś niby robi w PZPN, zobaczymy co mu z tego wyjdzie.
Żebyśmy się zrozumieli: piłkę nożną mam jeszcze bardziej w nosie, niż olimpiadę, ale jestem ciekaw, czy będzie precedens w walce z betonem działaczowskim jako takim. Z kolei o tej sprawie przeczytałem przypadkowo w gazecie, gdy wykładałem nią klatkę kanarkom, żeby mogły z wszelakimi działaczami i ministrami robić to, co zrobiły muchy z portretem Najjaśniejszego Pana w gospodzie "Pod Kielichem" imć Palivca.
Za wulgaryzmami nie przepadam. Na żywo czasem coś się wymknie, gdy sytuacja tego wymaga lub krew się zagotuje (wszak to nie woda i wrze nawet na mrozie), ale na piśmie jest czas, by ochłonąć lub wymyślić bardziej literacką wersję. Z tego też powodu wolę aktualnego Pana Wiewiórkę.
ostatnio nie mam zbytnio czasu na czytanie Wiewióra na motogenie ale z tego co kojarze to chyba faktycznie jakiś taki pokorniejszy się stał... a co do samych związków to powinni zlikwidować wszystkie, no może po za małżeńskimi (chyba :D )...
Yesyesyes! Stary, dobry Easy wrócił!
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)