Najnowsze komentarze
czopkizdup do: Wbrew prawom fizyki.
"Łamanie praw fizyki". Prawa fizy...
http://ataman.junak.net/
Zbycho_Jura do: No i wuj, że Hyosung!
Ja już o tym pisałem - ale wspomnę...
yamaha xj600n do: No i wuj, że Hyosung!
wszyscy tzw.znawcy pewnie jeżdżą a...
AAAaaaAAaa do: Czerwona gorączka.
"Ma to coś wsþólnego z gausow...
Więcej komentarzy
Moje linki

16.04.2013 08:59

Puszki i syf wiosenny.

Dzisiaj, drodzy czytelnicy do interpunkcji się przyłożę, nad stylem popracuję, a kwestie ortografii załatwi edytor tekstu. Wszystko to dla wystawienia własnej kościstej na (wirtualne) kopniaki, a rozczochranej na gromy z motocyklowych niebios. Będzie wspak, niepopularnie i może trochę wulgarnie, ale raczej nie krótko.

Zaczniemy od puszek, do czego to sprowokował mnie przedostatni wpis Śniadania, a w zasadzie dyskusja pod nim.

Wiadomo, na styku takich żywiołów jak sprzęty dwukołowe, sprzęty cztero-(i więcej)-kołowe, drogi polskie, kultura jazdy i parujące czerepy dzieją się rzeczy, o jakich filozofom się nie śniło. Podejrzewam, a nawet jestem przekonany, że wcale by ci mędrcy śnić o niczym takim nie chcieli... W końcu nawet brodate zakapiory, nawykłe do rozstrzygania sporów egzystencjalnych przy pomocy pięści i pałek (*) przedkładają sny o biustach i tym co do nich przynależy, nad horrory komunikacyjne.

Jak powszechnie wiadomo, puszkarz motonicie nie przepuści. Jak ma możliwość, drogę zajedzie, złośliwie przyhamuje, a i na czołówkę bardzo chętnie wyskoczy. Po prostu, polują na nas i chcą pozabijać, a potem jeszcze ciepłych patroszyć, bo narządów dla porządnych obywateli brakuje przecież.

Pierdolenie.

Tak samo podsumowuję nawijanie przez jakichś niedopchniętych kierowców wielośladów klasyfikowanie każdego motocyklisty, jako wariata samobójcy. Po prostu, jeżeli na drodze spotkają się dwaj frustraci, w taki czy inny (ale zawsze równie idiotyczny) sposób odreagowujący na drodze bylejakość własnego żywota, to w najlepszym przypadku powstają takie właśnie opowieści, przesączone stereotypami.

A z mojego prywatnego punktu widzenia, nie jest źle i chyba idzie ku lepszemu. Owszem idealnie też nie jest (niestety, daleko do tego), zdarza mi się rzucić mięchem w reakcji na sytuację na drodze, w jakiej się znalazłem. I wiecie co? Chociaż nie prowadzę żadnej statystyki (bo mi szkoda czasu na to), to nie wydaje mi się, abym na motocyklu klął częściej, niż za kierownicą samochodu.

Po prostu, bracie i siostro motonito, jeżeli masz wrażenie, że każdy siedzący za okrągłą kierownicą chce Cię zabić, to znaczy że masz nieźle nasrane pod czaszką.

Na drogach robi się coraz ciaśniej i ta tendencja się nie zmieni, a jeżeli już, to na gorsze. Albo nauczymy się żyć ze sobą (lub chociaż obok siebie), albo rzeczywiście pozabijamy się. Z kolei jakość naszych dróg, szczególnie na wiosnę, pozostawia bardzo wiele do życzenia. I w ten oto sprytny sposób przechodzę do tego, co wraz z odejściem śniegu ukazuje się naszym oczom, czyli nastukam parę słów o syfie wiosennym. A w zasadzie, specyficznej jego odmianie.

Dziury (tak, dziury a nie wykruszenia) w jezdni, piach po zimie, błoto, sól jeszcze nie spłukana deszczami, kierowcy odzwyczajeni od naszego towarzystwa i psie gówna na trawnikach (żeby tylko)... To wszystko racja, opisane zjawiska (i kilka pominiętych) są tak oczywiste, że nie zamierzam poświęcać im nawet jednej linijki więcej, niż już to zrobiłem. Napiszę o innym barachle wiosennym.

Wraz z ociepleniem ludzi nachodzi ochota, na różne rzeczy... W tym i niestety na informowanie całego świata o tym co u nich słychać. Niestety, istnieje całkiem spora grupka ludzi, u których nic ciekawego nie słychać, oraz tacy, którzy nie potrafią w żaden sensowny sposób wysłowić tego, co u nich słychać. Oraz wcale częste, połączenie obydwu tych przypadłości. Może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że pojawiają się tacy na blogu, zdolni w kilku wersach pokazać swoją awersję do gramatyki, ortografii, interpunkcji i stylu, przy okazji ujawniając ogrom własnej bezrefleksyjności.

Tak, ja wiem, że to blog i każdy może jak sobie chce i umie. I z tego samego powodu ja z kolei stwierdzam publicznie, że mi się to nie podoba. Więcej, rzygać mi się chce na widok takich wypocin, tak samo jak na widok psich pozostałości na trawnikach, odsłanianych przez ustępujący śnieg.

To, że każdy może jak tam umie to jeszcze nie jest (w mojej opinii) wystarczający powód, żeby to robić. Ja na ten przykład, potrafię wydobyć z siebie całą oktawę, emitując kolejne dźwięki najpierw pierdząc (do, re, mi, fa), a dokończyć beknięciami (so, la, si, do). Ale tego nie robię, przynajmniej w towarzystwie.

Poza tym, wkurza mnie, kiedy otwieranie i zamykanie czyjegoś posta zajmuje więcej czasu, niż samo czytanie. Taki już jestem i raczej się to nie zmieni, chyba, że na gorsze.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że w całym tym zalewie kilkuwersowego badziewia, jakieś nadzieje na lepsze wpisy reprezentuje pewna koleżanka. Nie są jej wpisy może zbyt długie, ale niosą w sobie jakąś treść i są napisane całkiem poprawnie. Czyli, jest nadzieja.

 

LwG. Jak coś robicie, róbcie dobrze, albo wcale.

 

(*) Polecam „odbrązowione” historie wielkich filozofów i ich szkół. Oj, lubowali się oni w mordobiciu. Co każe dojść do wniosku, że siła argumentów w końcu musi ustąpić przed argumentem siły. Smutne.

Komentarze : 5
2013-04-19 15:22:38 sniadanie

A tu się z Tobą nie zgodzę: siła uderzająca bezpośrednia w ducha zawsze zmusza go do obrony, niejednokrotnie windując go na nieznane mu wcześniej wysokości. Oczywiście, teoria ta tyczy pewnych ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że ciało nie jest wszystkim i o wszystkim nie stanowi, choć tak może się niektórym wydawać.

2013-04-17 19:11:42 EasyXJRider

->Śniadanie: Siła umacnia ducha... Osobiście uważam, że ducha nie da się umocnić siłą. Ducha silnego się ma, albo nie. Siłownia go nie poprawi, a tym bardziej nie stworzy. Takie to tylko w "brunatnym" świecie. Siłę oczywiście należy rozwijać, bo im sprawniejsze ciało niosące silnego ducha, tym większa szansa na jego przetrwanie.

A co do śpiewania: Jak nie może a musi, niech się lepiej udusi! Czasami jestem gorszy niż faszyści.

->Misiek: Gadaj, skąd znasz zawartość mojej biblioteczki?
A tak poza tym, mam gdzieś kierunek, w jakim zmierza kultura, a w zasadzie jej prymitywizacja. Zaś co do krótkich form, formy krótkie wymagają maestrii, której nie posiadam i dla tego się za nie nie biorę. To, że coś ma kilka linijek, to jeszcze nie jest wystarczające do nazwania tego krótką formą literacką. Psie gówno też jest małe (krótkie).
A to że jestem niedzisiejszy, to wiem nie od wczoraj ;-)

->S-Fighter: Uważam, że odpowiednio dawkowane wulgaryzmy wzbogacają język. Dzięki.

2013-04-16 11:28:07 S-Fighter

Nie wiem jak to robisz, ale u Ciebie bluzgi wydają się na miejscu i nie rażą. Lubie takie teksty.

2013-04-16 10:53:49 Misiek_bez_logowania

W kwestii wiosennego zalewu krótkich form, to wiesz, forma krótkiej, lakonicznej wypowiedzi jest zgodna z aktualnymi czasami - czasami informacji skondensowanej, zrozumiałej nawet dla troglodyty, wyczerpującej temat w kilku linijkach, "internetowej" rzekłbym. W dzisiejszych czasach dziesięciostronicowy opis baobabu Sienkiewicza mógłby być już zakwalifikowany jako mobbing czytelnika, bo duch wypowiedzi dłuższej niż 5 linijek ginie w narodzie, mordowany metodycznie przez szkolnictwo, otoczenie i media.

Czas się przywyczaić bo dinozaurami jesteśmy, mości Panie Easy, dinozaurami. Prastarymi gadami wykarmionymi Bułhakowem, Lemem, Asimovem, Huxleyem lub Zajdlem. Bulgoczącymi we własnych bajorach treści, formy, szacunku dla czytelnika, ortografii i interpunkcji, rozkoszującymi się szukaniem w treści wypowiedzi odbicia autora lub nawet samego siebie. Niedzisiejszymi, niepasującymi do galerii handlowych brontozaurami, dziwnym trafem wolnymi jedynie gdy pędzą gdzieś w świat na dwóch kołach z tak nie ekologicznym silnikiem spalania wewnętrznego między nogami (lub pod tyłkiem).

2013-04-16 10:49:01 sniadanie

Jestem w tak świetnym nastroju, że problem samochodów w tej chwili dla mnie nie istnieje, mimo iż mam za sobą przebicie się przez zaciurkany stalą centralny Kraków, przebicie się bezstresowe, podglądane zza blendy skutecznie wywiązującej się ze swojej roli.
Wielka filozofia zawsze była czymś okupiona, choć może to i nawet dobrze. Siła niejednokrotnie umacnia przecież ducha.
Poza tym prawda jest prawdą: śpiewać nie każdy może, ale, niestety, musi. "I nic nie poradzisz", jak śpiewał Abradab w swoim wielkim hicie.

  • Dodaj komentarz