25.02.2012 14:33
Dawco, rusz tyłek!
Tego wpisu nie planowałem i wypada on poza moim rozkładem (tak, mam taki rozkład – jestem wyrachowanym blogopisem). Jednak Arafat ze swoim tekstem (ważnym i potrzebnym) spowodował zastąpienie „chwili na spożycie” „chwilą na zastanowienie”. Tym samym natchnął mnie do stuknięcia kilka razy więcej w klawiaturę ponad założony plan (a tego browca opracuję jutro).
Tyle, że jako indywiduum z natury przewrotne, wywlekłem z tego zastanawiania coś nieco innego, niż było zamysłem autora przywoływanego tekstu.
Żeby nie było, że jakiś hejter ze mnie wyjaśniam: Wpis Arafata jest dobry, porusza ważny problem i dobrze, że się pojawił! Od siebie mogę dodać tylko, że samo oświadczenie woli to może być za mało i obok niego musi być nieustające edukowanie najbliższych.
A teraz koniec dygresji i do rzeczy, czyli kilka słów o tym, co porównywalnego możemy zrobić bez konieczności zaliczania ostatecznego dzwona. O dziwo, możemy i to wiele.
Po pierwsze:
Możemy zostać dawcami (sic) krwi. Procedura prosta i praktycznie bezbolesna. W zasadzie nie ma negatywnego wpływu na nasze zdrowie a może komuś kiedyś uratować życie. Co więcej, biorąc pod uwagę ciągły niedobór preparatów krwiopochodnych w naszych szpitalach, oddając krew możesz być pewien/pewna, że właśnie ratujesz komuś życie! Być może nawet innemu motocykliście, może spotkaliście się już kiedyś na zlocie i osuszyliście to i owo?
Po drugie:
Możemy zapisać się na listę niespokrewnionych dawców (znowu) szpiku. Po jakimś czasie może nawet zostaniemy tymi dawcami. Możliwe, że nie raz. Sama procedura też nie jest specjalnie upierdliwa (choć nieco bardziej niż oddanie krwi). Uważam, że więcej samozaparcia wymaga czasami pojechać do pracy na 2oo zamiast katamaranem, gdy za oknem +2 stopnie i leje. Motywacja? Robiąc w sumie niewiele, możemy uratować komuś życie.
Po trzecie:
Ruszmy tyłki, poświęćmy trochę czasu i ukończmy porządny kurs pierwszej pomocy przedmedycznej, a potem skompletujmy „mini – apteczki”, takie mieszczące się w zadupkach. Wielu z nas będzie miało okazję przepychać się przez korki, na końcu których zobaczymy rozwałkę i ludzi potrzebujących pomocy. W takich okolicznościach odpowiednia wiedza, wyuczone odruchy, gumowe rękawiczki, nawet niewielki opatrunek i dwie rolki bandaży ułatwią nam zostanie kimś wyjątkowym i mogą dać komuś szansę na doczekanie karetki.
Zgadza się, każda z tych rzeczy wymaga odrobiny ponadprogramowego zaangażowania. Podobnie, jak jazda na co dzień motocyklem, a nie samochodem.
Podsumowując, żeby być dawcą, trzeba ruszyć tyłek!
LWG, sezon nadchodzi!
Komentarze : 7
ok za tydzien oddaje krew :) już się zbieram od gwiazdki cholewcia.. świetny tekst ;-)
i chyba dla większości za inteligentne na zostawienie komentarza...
Każdy przeczyta, pokiwa głową i zleje sprawę.
racja, ratować naszych! po dzwonie moze ktos nas uratuje!
cholera, krew honorowo oddaję, ratownikiem jestem, szpik w planie tylko motóra mi brakuje
jakoś się zebrać nie mogę :)
ale kolega ma rację, ruszać dupy, krew oddawać :) nie ma większej satysfakcji niż ta myśl, że może komuś się pomogło
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)