14.08.2013 22:23
Puk, Puk. Kto tam? Fachowcy.
W poprzednim tekście pisałem o remontowaniu Dziadka Gixa, czym to wypełniałem sobie czas przez zimę i część wiosny, aby w końcu wyjechać na drogę ćwierćwieczną maszyną, która swego wieku za nic by nie zdradziła.
Dzisiaj napiszę kilka słów o tym, co może pójść przy takiej okazji niekoniecznie tak, jakbyśmy chcieli.
Pomimo, że wiele rzeczy przy
motocyklu potrafię zrobić sam, a czasami nawet lubię je robić, to
i tak kilka wizyt w warsztatach było koniecznych.
Z jednej
strony były one wymuszone mocno ograniczonym czasem, jaki mogłem
poświęcić na brudzenie sobie łapek, a z drugiej, nie ze wszystkim
czułem się na siłach, czy też dość kompetentny, aby co
delikatniejsze operacje przeprowadzać samodzielnie. To ostatnie
zazwyczaj wiązało się też z brakiem odpowiednich narzędzi.
Myślałem sobie tak: Grubsze sprawy zostawię specjalistom, sam
porobię trochę mniej wymagających rzeczy i na koniec wszystko
złożę w biało-czerwoną całość. Będzie szybko, bezstresowo i
spokojnie zdążę na wiosnę z pierwszymi jazdami. Z takim
założeniem rozłożyłem Gixa do gołej ramy z piecem i rozpocząłem
remont.
Na pierwszy ogień postanowiłem
odświeżyć koła. Czyli piaskowanie i malowanie proszkowe. Najpierw
telefon do wyspecjalizowanego warsztatu z zapytaniem, czy koła
mają być zabezpieczone. Usłyszałem, że wolą zabezpieczać sami, bo
klienci nie zawsze robią to tak, jak powinno się to robić. Dobra
nasza, znaczy opinia warsztatu w środowisku zasłużona. Na miejscu
jeszcze kilka razy dopytałem, czy wiedzą, których
powierzchni nie można ruszyć. Odpowiedź jaką usłyszałem,
sugerowała urażenie dumy zawodowej panów
specjalistów.
Pierwszym zgrzytem tutaj okazała się
nieterminowość. Jednak kilka dni spóźnienia natychmiast
odeszło w niepamięć, kiedy zobaczyłem rezultat prac
„fachowców”. Nie dość że niczego nie
zabezpieczyli, to jeszcze wypiaskowali powierzchnie przylgowe
tarcz hamulcowych i zamalowali wszystko, łącznie z gniazdami
łożysk! Kierownik owego przybytku (ponoć sam motocyklista) bardzo
mnie przeprosił i powiedział, że mam spróbować poprawić to
gdzie indziej i przynieść mu fakturę. Cóż, reanimacja
kół pochłonęła 6 godzin, osiem skalpeli i turystyczny
kanisterek gazu... zobaczymy, co pan kierownik powie, jak zobaczy
sumę na fakturze.
Nauczony tym doświadczeniem, golenie i wahacz zawiozłem gdzie indziej. Tam z kolei nie odtłuścili dobrze powierzchni i srebrny lakier proszkowy po zeszlifowaniu całego pryszczatego badziewia, nadawał się jedynie na podkład pod lakier, który położyłem sam. No, ale trzeba im oddać, że ramy pomocnicze i kilka innych dupereli pomalowali porządnie. Szkoda tylko, że udało im się akurat z elementami niewidocznymi...
Mechanicy nie byli lepsi.
Korzystając z bliskości mojego biura i warsztatu motocyklowego o
dobrej opinii, umówiłem się z chłopakami, że wstawię do
nich maszynę z samego rana, a odbiorę po południu, wracając z
pracy. Stwierdzili, że czasu spokojnie wystarczy, bo zarezerwują
sobie cały dzień na Gixa. Ustaliliśmy także zakres prac.
Skończyło się dwugodzinnym czekaniem na maszynę dokańczaną już
pod moim „nadzorem”, bo też zamiast z rana,
„zaczęli ją robić dopiero niedawno, bo coś tam”. A
zrobili tak dobrze, że w drodze do domu olej zachlapał mi całą
maszynę i nogi, a pomimo tego było go na koniec w misce i tak
sporo za dużo. Na dodatek wydech poharatany za sprawą niezbyt
delikatnego poniewierania po betonie wył jak potępiony, bo połowa
śrub dociskających kolektory była luźna... Trzy razy wracałem z
poprawkami, ale w końcu zrobili tak, jak powinni. Ech.
Jednak gwoździem programu były
plastiki. Pomijając kwestie związane z ich spawaniem,
które oczywiście musiałem poprawiać, po połataniu,
szpachlowaniu, wyszlifowaniu i ogólnie przygotowaniu
powierzchni, postanowiłem spróbować nowości
technologicznych i grafikę identyczną z oryginalną nanieść za
pomocą oklejania foliami.
Tutaj również była obsuwa,
ponad tygodniowa... A kiedy już dotarły do mnie paczki z
elementami karoserii i zobaczyłem efekt prac
„fachowców”, w pierwszej chwili pomyślałem, że
to jakiś żart. Na dodatek dosyć kosztowny.
Napisy i logotypy
były ewidentnie wycinane ręcznie, przy pomocy nożyczek i to
gorzej, niż zrobiłaby to moja ośmioletnia córka
(przeprowadziłem potwierdzający to eksperyment). Pasy i granice
kolorów nie dochodziły do sąsiednich krawędzi. Na dodatek
bąble powietrza, były wszędzie, nie tylko w zagięciach, ale nawet
na płaskich powierzchniach. A wszystko pod niedokładnie i
wybiórczo położoną pojedynczą warstwą pryśniętego od
niechcenia „klaru”. Aha, byłbym zapomniał, że grafika
jaką w ten sposób naniesiono nie miała nic
wspólnego z grafiką, jaką zleciłem i której
wzór został zatwierdzony, ani z żadną grafiką występującą
kiedykolwiek w tym modelu motocykla. No, nie wiem jak głęboko w
dupie trzeba mieć klienta, żeby z czerwonego błotnika zrobić
trójkolorowy, a z jednolicie czerwonej blendy, białą. A
wisienką na torcie było tutaj odesłanie nieoklejonego zbiornika z
odręczną adnotacją, że ich ten element przerósł... Chociaż
z drugiej strony, dzięki temu miałem trochę mniej folii do
zrywania.
Koniec końców, polakierowałem wszystko sam, a naklejki, paski i logotypy po skopiowaniu i obrobieniu w Corelu, podesłałem do wycięcia na ploterze znajomemu.
Podsumowując prace zlecone fachowcom, jedynie tokarz przygotowujący mi elementy potrzebne do tulejowania gniazd osi wahacza, nie dał dupy. No ale ten gość to prawdziwy fachowiec, taki starej daty. Wszystko inne musiałem poprawiać lub robić od nowa.
A wnioski? Mam dwa, pierwszy to
taki, że już żaden „fachowiec” nie będzie oglądał
Dziadka Gixa inaczej, niż na drodze.
A drugi wniosek to
taki, że nie zmienia się sprawdzonego miejsca tylko dla tego, że
za sprawą przetasowań zawodowych ma się bliżej gdzie indziej. Z
tego powodu silnikiem Czarnej Ciuchci zajmie się warsztat, do
którego mam najdalej.
Jest i trzeci wniosek, tak mi
się teraz przypomniał. Taki, że potrzeba jest matką i chyba cała
ta sprawa ujawniła mój talent, co zdaje się potwierdzać
złożona mi niedawno propozycja odrestaurowania
trzydziestopięcioletniej, oryginalnej Vespy. Wygląd Gixa
wystarczył za referencje. Nie powiem, żeby nie połechtało mnie to
mile po mojej wiecznie nienasyconej próżności.
LwG. Zapowiada się ciekawa zima (z Vespą).
Komentarze : 7
->Wierny Czytacz: Uprzejmie donoszę, że MisiekGT żyje i pomstuje. Szczegóły na jego blogu.
->Śniadanie: Co do mechaników obserwacje nasze się pokrywają. Po ostatnich przygodach właśnie do takiego wróciłem. A ten widząc Gixa rozchmurzył się na chwilę a oko mu zabłysło (tak jakby). Wziąłem to za uznanie dla mojej roboty.
Co do customów... A wiesz, że o tym przemyśliwuję? Mam pomysły na co najmniej siedem odjechanych (jak mi się wydaje) maszyn, a każda z innej parafi. Czarna Ciuchcia będzie pierwszym podejściem i testem. Właśnie w związku z tym byłem u tego ponurego.
Znaczy się, że ktoś musi się jeszcze uczyć, choć myślał, że wie wszystko.
Mechanicy, warsztaty, temat rzeka, a nawet tysiąca rzek. Wszyscy inni, różni. Z moich obserwacji wynika, że najlepsi mechanicy to osobnicy pozbawieni poczucia humoru, opryskliwi i małomówni. Serio.
Może się niedługo w jakieś customy zabawisz, co? Stąd to, stamtąd to, koła jeszcze skądinąd i może być duży szał? To też serio pytanie: nie myślałeś o czymś takim? Wiem, że czas, ale czasem pewne zdolności domagają się czynów.
->Klurik: I słusznie żeś uczynił. Forsowanie teorii o niepaleniu jednego cylindra w opisanej sytuacji... No ja pier...ę.
->Adiplo: Tylko żeby jeszcze mieć na to wszystko czas.
->Wierny Czytacz: Dzięki. Co do mojego przeterminowania, to ja już się tylko zastanawiam nad skalą tegoż...
Co do MiśkaGT, nie mam z nim żadnego kontaktu poza blogowym. Ale rzeczywiście, coś długo milczy.
->Zr7: Właśnie, przypomniałeś mi, że w Gixie też kilka razy poprawiali mi zawory. Na szczęście, obeszło się bez strat w sprzęcie. Co do morderczych odruchów, doskonale Cię rozumiem.
Moja ostatnia wizyta w warsztacie,dwa razy(regulacja zaworów) przyprawiła mnie o kilka siwych włosów. A to za sprawą zle założonego łańcucha rozrządu,co skutkowało nie równą pracą, a w końcu pogiętymi zaworami. Najchętniej udusiłbym tego "fachowca" gołymi rękami...
Cóż można dodać do tego wpisu, może poza " True story bro " Mam jednakowoż :D zapytanie z innej beczki. Pozwolę sobie je zadać tutaj a później będę się tłumaczył.
Co się dzieje z Misiekgt?
Teraz się tłumaczę dlaczego zapytuję tu a nie u Jego blogu. Dodał On ostatni wpis 21 maja 2013, trochę czasu minęło i nie wiem czy zagląda na swój blog. Twó natomiast ma w ulubionych, a i niektóre wasze rozmowy pod waszymi wpisami pozwalają przypuszczać że macie ze sobą jakiś kontakt. Ciekaw jestem jak jego prawko i jak potoczyła się sprawa z odszkodowaniem za sqt.
P.S. Mógłbyś czasem napisać coś kontrowersyjnego, albo chociaż " dresiarskiego" Tak trzymasz poziom że już na ślepo daję 5 i dopiero później czytam, a i tak jeszcze nigdy się nie pomyliłem. Nawet jak się z Tobą nie zgadzam. ( Z Twoimi wizjami przyszłości w "Ogórki i prąd (znowu)". To piszesz rzeczowo i argumentami, jakoś tak nie po dzisiejszemu. Bez krzyku i zbędnej podniety a używasz argumentów i logicznych wywodów. Jakiś taki nie dzisiejszy jesteś, aż miło się czyta. Może Ty przeterminowany jesteś? ;)
Ja po wszystkich doświadczeniach z różnej maści mechanikami zarówno samochodowymi jak i motocyklowymi, hydraulikami, malarzami powiedziałem że już nigdy w życiu. Wolę samemu coś popsuć niż dać do popsucia paprakowi i jeszcze za to zapłacić. Zwraca się nawet koszt zakupu specjalnych narzędzi.
Przypomina mi się historia, w której główną rolę grał mój poprzedni motocykl. Otóż gdy był zimny, coś stukało w silniku, pojechałem więc do warsztatu o którym słyszałem, że jest dobry. Podjeżdżam, studzę motocykl, wychodzi fachowiec osłuchać... "Na jeden gar pali i dlatego tak klepie". Zasugerowałem, że może jednak nie jest tak źle, a ciepłe spaliny z obu wydechów (2w2) zdają się potwierdzać moją teorię. Fachowiec szedł w zaparte, więc zabrałem motocykl i rozebrał go ojciec ze swoim znajomym... Luźne łancuchy były.
Samochód po półrocznych poszukiwaniach też od znajomej osoby kupiłem, bo już kurczę nie mogłem wytrzymać tych bzdur...
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)