28.11.2012 18:53
O wymiękaniu.
Nawet wiejskie sqterki, o których to powszechnie
wiadomo, że są użytkowane nieco inaczej, niż ich wielkomiejscy
pobratymcy, jakby pochowały się po stodołach i komórkach.
W sumie, nic w tym dziwnego. Jest zimno, mokro, ślisko, a w
trakcie moich jazd codziennych na dodatek ciemno i mgliście,
które to warunki bezwzględnie obnażają niedostatki
wentylacyjne mojego kasku. Cóż, od jakichś trzech tygodni
czuję się, jak ostatni wariat w okolicy i zacząłem się
zastanawiać, czy aby nie przeginam?
A skoro już o tych
mgłach wspomniałem... Pojawiają się co roku, o tej samej porze
mniej więcej. Towarzyszą mi w drodze do pracy, potem znikają, aby
pojawić się znów, gdy tylko odpalę Dziadka Gixa po
robocie. Ten rytuał powtarza się przez jakieś trzy, czasem cztery
tygodnie. Otóż, nie są to zwykłe mgły, oj nie. Te akurat
oznaczają oddawanie zmagazynowanego przez lato ciepła gruntu do
atmosfery. Znaczy to, że gdy już przestaną się pojawiać, asfalt
będzie gotów na pokrycie się tu i ówdzie, warstewką
porannego lodu.
Gdy z rana szykuję się do wyjścia, termometr
zaokienny pokazuje coś w okolicach trzech na plusie. Choć nie tak
całkiem dawno było i zero a raz czy dwa nawet jakieś drobne
minusy, kiedy to kolegom z pracy szyby w katamaranach pomroziło,
a jednego z nich skłoniło do przyjechania do roboty jego dzielnym
KLE. Jak stwierdził: „Nie chciało mi się
skrobać”.
Cóż, jazda w takich
okolicznościach też ma swoje zalety. Zacznę od praktycznych, jak
„naumanie się” panowania nad maszyną w warunkach
mocno ograniczonej przyczepności i widoczności. Trzeba myśleć z
dużo większym wyprzedzeniem, delikatnie obchodzić się z manetką i
klamkami i naprawdę porządnie przyłożyć się do międzygazu. Jak
mnie takie warunki kiedyś złapią z dala od domu, to wiem, że dam
radę – w końcu, mam to przećwiczone.
Są też zalety
natury estetycznej, choć zapewne dziwnie to brzmi. Jednak pomimo
zgniłej jesieni widoki, z racji zamglenia niezbyt odległe,
potrafią urzec. Wyobraźcie sobie, że jedziecie nieśpiesznie
boczną drogą, której nitka ginie w wilgotnej bieli. Jest
półmrok, do tego przygniatająca wszystko mgła ledwo
odsłaniająca przydrożne, stare lipy, z gałęzi których
leniwie lecą ciężkie krople wilgoci. A wszystko przy
akompaniamencie ledwie pięciu tysięcy obrotów samotnego na
drodze, olejowego pieca. Prawda, że klimat nieco
post-apokaliptyczny? Od kilku tygodni mam to na co dzień. A w
zasadzie, miałem.
Wczorajszy
dzień zaczął się standardowo, od przemierzania mgły i mroku.
Rutynę przełamała mijanka z wiejskim sqtermanem, opatulonym
równie szczelnie jak ja, który to pierwszy
pośpieszył z motocyklowym pozdrowieniem. Pomyślałem sobie, że to
dobry znak, chociaż przesądny raczej nie jestem. Rzeczywiście,
pomimo warunków jechało mi się do pracy nadzwyczaj
miło.
Droga powrotna również zaczęła się
sympatycznie, kiedy to na światłach (musiałem coś załatwić na
mieście) samochody przede mną rozstąpiły się tak ostentacyjnie,
że nie skorzystanie z udostępnionego pole-position byłoby
nietaktem, co najmniej. Latem bym się nie zdziwił, ale o tej
porze roku zauważam znaczne otępienie kierowców na bodźce
dwukołowe. Pewnie się nie spodziewają.
Kiedy jednak
opuściłem już rejony ucywilizowane na rzecz leśno-rolniczych,
dopadła mnie mgła znacznie gęstsza niż do tej pory. Nie wiem, czy
też macie coś takiego, ze gdy widoczność spada do kilkunastu
metrów, zaczynacie delikatnie wężykować? Ja tak mam i choć
bez większych kłopotów trzymam kierunek, jednocześnie
mieszcząc się w ćwiartce szerokości mojego pasa, to strasznie nie
lubię tego zjawiska. No i kiedy tak wężykowałem sobie w
najlepsze, pomykając jakieś 40 na godzinę do domu, szarość nieco
bardziej szara niż okalająca szarość, kazała mi nacisnąć hamulec.
Zatrzymałem się, przepuszczając sarnę, za nią przeskoczyła
następna, trzecia z kolei zatrzymała się na drodze i spojrzała
prosto w reflektor Gixa. Oczywiście, wiem co to są fototaksje,
ale wydawało mi się, że gdyby uwarunkowania biologiczne tego nie
wykluczały, sarna popukała by się w czoło... Tak więc
postanowiłem posłuchać sarny i z dniem wczorajszym zakończyłem
sezon motocyklowy, znaczy, wymiękłem. Jeszcze tylko Moto-Mikołaje
i Dziadek Gix idzie lulu.
LwG. Szykujcie czerwone wdzianka.
Komentarze : 20
->Śniadanie: Oj, nie bądź taki! Zaraz mi tu gadaj!
->Gronostaj: Kuźwa, karmnik! Wiedziałem, że z czymś nie zdążę przed zimą...
-> EasyXJRider: Niestety, mieszkam w sporym mieście i wszelakie, nazwijmy to terenowe, atrakcje wiążą się z dalszym lub bliższym wyjazdem. Dzieci jeszcze nie posiadam (również niestety), więc i takie spędzanie czasu odpada. W garażu nie siedzę i nie dłubię - jeszcze nie jestem na tym etapie umiejętności i póki co wolę oddawać sprzęt specom od techniki.
Ale fakt faktem, chciałbym w którymś momencie umieć sobie zrobić wszystko, lub prawie wszystko, we własnym zakresie. Tak z ciekawości świata i dla przyjemności oraz dla spokoju, że wszystko jest w porządku. Jako, że jestem optymistą, powiem, że jeszcze wszystko przede mną ;)
Do nart przymierzałem się już od jakiegoś czasu, bardziej do tych nizinnych biegowo-turystycznych, ale, z różnych powodów, odbywało się to na zasadzie wylotu przysłowiowej sójki za morze, tudzież wróbli do ciepłych krajów. Niemniej jednak poczułem się przez Ciebie zainspirowany i być może tej zimy wreszcie uda się trochę ożywić martwy sezon :)
Póki co, mam frajdę z obserwowania sikorek pożerających orzechy i słonecznik z karmnika zainstalowanego na balkonie!
->Gronostaj: No, chociażby wymienione przez Ciebie narty (tak nizinne jak i alpejskie). I wcale nie trzeba być bogatym. Ja nie jestem, a szkoda. Można dać upust radosnej twórczości warsztatowej bez obawy, że jak się nie wyrobię z czymś w dwa dni, to nie będzie jak do pracy dojechać. Poza tym, dzieci i mieszkanie na wsi skutecznie chronią przed nudą. Ja już czekam na grubą warstwę śniegu, żeby tradycyjnie postawić w ogrodzie całą kupę bałwanów typu "cycata baba" i zbudować igloo. Itd, itp.
-> EasyXJRider: Oj, daruj mi tą generalizację - licentia poetica ;) Dla mnie zima jest martwym okresem. Pewnie, są święta, prezenty i spotkania rodzinno-towarzyskie, ale to tylko kilka dni, a do wiosny daleko. Gdybym był bogaty, to pewnie bym szalał na nartach (albo w ogóle na skuterze... śnieżnym), ale nie jestem i przez zimę muszę trochę oszczędzić, na poczet kolejnego sezonu.
A jakie to są te niezamierające zimą dobre zjawiska, według Ciebie?
->Gronostaj: Nie wszystko.
->Mikkagie: A jednak felietonistyka... Natomiast roszczenia do tytułu nie przejawiam.
@ Easy: Felietonistyka. Aczkolwiek nie uważam, że każdy piszący bloga to felietonista...
@ Kisiu: Jakiś kompleks? "Wiejski" to określenie miejsca użytkowania, nie przymiotnik nazywający cechę pojazdu. Przydałoby się czytać ze zrozumieniem (nie tylko ten tekst; kilka innych w temacie skuterów powstało na Riderblogu).
Wszystko co dobre i piękne, zamiera zimą. Kolorowe ptaki wędrowne poleciały w sobie wiadomym kierunku, zostawiając nas wszystkich na pastwę monochromatycznych krukowatych i gołębi. Motyle w ruchu mam tylko na youtube, kwiaty w kwiaciarni lub na obrazach i nawet słońce niechętnie wygląda zza chmur. Do pewnego momentu ten niedostatek barw kompensowały impresjonistyczne wizje, malowane na drzewach wszystkimi możliwościami ciepłej palety barw, ale i one zostały jednego dnia zamiecione przez miejskich ogrodników do worka i zabrane.
Taką samą koleją rzeczy, wszyscy jednośladowcy (ażeby nikogo nie urazić pominięciem) poznikali z sieci drogowej i już tylko coraz rzadsi ostatni Mohikanie patrolują ulice miasta, pozawijani, niczym Beduini, w co tylko było pod ręką. Bo zimny pęd powietrza tnie nie gorzej od piasku niesionego wiatrem. Ja sam podziękowałem za takie atrakcje dwa tygodnie temu, podczas ostatniej, mglistej przejażdżki. Było przyjemnie i malowniczo, ale to jednak nie to, co tygrysy lubią najbardziej, pomimo mojej sympatii do jesieni.
Może jest to związane z datą urodzenia, może z sentymentalnym usposobieniem, a może z potrzebą odpoczynku po sezonie, aby nabrać sił na następny? Jak by na to popatrzyć z drugiej strony, jesień jest czasem, aby zatęsknić za jazdą, dzięki czemu na wiosnę smakuje lepiej, a zanim przemieni się w rutynę - znów mamy jesień.
A zatem, głowy do góry! Powrócimy z wiosną :)
->MisiekGT: Kurcze, brzozy są. Na dodatek sam je posadziłem...
Swoją drogą, cieszę się, że moje teksty skłaniają do przemyśleń.
->Kisiu1981: Nie napinaj się chłopie. Parafrazując Twoją retorykę: Jak ktoś jeździ motocyklem i napisze coś niepatetycznego o sqterkach, to od razu antysqterowiec?
Ani jednej z rzeczy, które mi zarzucasz, nie znajdziesz ani w tym, ani w żadnym innym z moich tekstów. Serioserio. Może przeczytaj jeszcze raz, ale na spokojnie i bez uprzedzeń?
->Dawid etc: Też mam nadzieję na marcowe rozpoczęcie kolejnego sezonu. Tymczasem rozpoczynam sezon warsztatowy.
Z zeszłej jesieni jednym z najmilszych wspomnień jest jesienna przejażdżka po Oliwie we mgle. Latarnie nadawały londyński klimat, stare oliwskie domy były bardziej tajemnicze, a w domu czekało schłodzone białe Orvieto Classico, niby zupełnie nie te okoliczności, a jednak okazało się, że jak najbardziej. Dzisiaj zakończyłem sezon wycieczką na stację benzynową (obecnie używa się nazwy stacja paliw i słusznie, przecież poza benzyną sprzedają tam hot-dogi), żeby zalać pod korek, a potem mała rura Armii Krajowej, ostatnia w tym roku prosta z 3-cyfrowym wskazaniem i do garażu. Jutro mycie, w grudniu serwis, ale w skrzyni dostawczaka, i czekamy z Tygrysem na marzec. Pozdrawiam.
Skuter wiejskim pojazdem. Super. A jeśli kogoś nie stać na motocykl? A jeśli ma ograniczenia zdrowotne co do zrobienia A? A jeśli ktoś wybiera skuter ze względów ekonomicznych? To co? Jest wieśniakiem? I nie dorasta do pięt motocyklistom? Nie ma prawa do pasji?
Eeee tam! Zdecydowanie się ze ssakiem leśnym nie dogadałeś. Ona po prostu podziwiała urodę Dziadka Gixa, bo nieczęsto takich gentlemanów jak Was dwóch się w lesie spotyka tak, żeby się im spokojnie przyjrzeć. W końcu na co dzień jest tylko bziuuuu i tyle Was widać :)
A tak swoją drogą, to jak zwykle Twój wpis stał się kanwą dla głębszych przemyśleń i choć mój sezon jeszcze trwa, to postanowiłem, że zapowiadany na weekend śnieg definitywnie go zakończy i grzecznie odstawię mojego potfffora gdzieś w ciepłe miejsce. Wtedy to dodawszy sobie animuszu płynną, chmielową odwagą popełnię pełen żalu i bolesnego skowytu wpis traktujący o bólu podróżowania metalową glizdą z notorycznie nie umytymi współpasażerami. Ale nie uprzedzajmy faktów - jutro pyrkam do roboty jeszcze na 2oo :)
A propos tej mgły, to brzozy czasem tam też nie rosły?
->Długodystansowy: Uwierz mi, za miastem też są pułapki nie gorsze niż chlorokauczuk na jezdni... I chłodniejszy asfalt.
->Śniadanie: No popatrz, a mnie ta mgła ani razu się nie skojarzyła, chociaż w drodze we mgle mijam cmentarz czerwonoarmistów...
Poezja? A, tak, życie jeszcze nie wszystko wypłukało. Poza tym usystematyzowanie nie przeszkadza wcale romantyzmowi.
A tak przez ciekawość, który uważasz za najlepszy?
Nie wiem, piszesz mgła, a mi się to już z czymś innym kojarzy, tak jestem już, psia mać, zindoktrynowany przez nieczytaną prasę, nieoglądaną telewizję i niesłuchane radio, żeby się poprzepadało to wszystko na wieki.
A jednak jest trochę poezji w usystematyzowanej, inżynierskiej duszy. Jeden z lepszych Twoich tekstów.
Ja jeszcze daje radę, chociaż bardziej w terenach miejskich w których największą zmorą są jednak pasy. I jakoś tak się składa że są namalowane w miejscach w których najczęściej trzeba hamować, albo skręcać.
Chciał bym dociągnąć do grudnia chociaż. A może do stycznia jak w ubiegłym roku. Ale wtedy było cieplej.
->Jakiś Tomek: Dzięki.
->S-Fighter: No pewnie, że musowo!
->Klurik: U mnie obrotomierz zaczyna się od 3 tysięcy...
->Kajetan SV: Tak, to jest choroba, ale nie należy jej leczyć.
A co do gatunku mojej pisaniny, to chyba najbliżej do felietonistyki, Mikkagie, pomóż!
Zajebisty artykuł, felieton nie znam się na stylach pisanych :) Ja złapałem takiego bakcyla i bzika po ostatnim sezonie że jezdziłbym dalej gdybym nie sprzedał swojej SV (na rzecz następnej w kolejnym sezonie rzecz jasna:)) to jezdziłbym chyba nawet w śniegu. Liczę dni do wiosny i cieplejszych dni mam nadzieje że nie tylko ja mam taki stan bo to wygląda na chorobę :D
My też już zakończyliśmy z Dajną ten sezon. Tak bardzo lubię jeździć moto, że odstawiam jak się zaczyna robić nieprzyjaźnie. Nie chciałbym przez głupi przypadek i akurat w danej chwili brakujący % przyczepności rozpierniczyć się gdzieś i wyłączyć siebie albo moto z użytku na dobre.
Jak piszesz o turlaniu się przy ledwie 5 tys obrotów we mgle, to faktycznie mam post-apokaliptyczne wizje... Przecież u mnie zaraz odcina ;)
Twardyś, ja wymiękłem już dawno. A na MM musowo.
Fajnie napisane. Aż przeczytałem całe, pozdro men.
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)