06.11.2012 21:20
ABS, TCS, ASR, SRUTUTER.
Co więcej, mam w moich dwukółkach jeszcze wheelie control (WC?), stoppie control, launch control i kilka innych o których nie wiem, chociaż są i działają. Dodatkowo, (nowość na rynku) jest to system uniwersalny, bo mogę toto ustrojstwo zabrać ze sobą, wpiąć do systemu mojej starej puszki i od razu zacznie obsługiwać też radar wyszukujący miejsca do parkowania, oraz czujniki zbliżeniowe. A najlepsze jest to, że wszystkie te funkcje są zintegrowane w jeden, centralny układ sterowania zachowaniem pojazdu w ruchu. Owszem, nie jest to system doskonały i na pewno są lepsze, ale wciąż go „upgrejduję”. Mowa oczywiście o mózgu, załadowanym odpowiednim „softem”.
A teraz bez jaj i szczerze. Jeżdżę motocyklami pozbawionymi jakichkolwiek wspomagaczy elektronicznych i dobrze mi z tym. Tworzy się te cuda w imię poprawy bezpieczeństwa – a przynajmniej taka jest oficjalna wersja. Tymczasem ja nie do końca widzę to w ten sposób.
Weźmy na początek kontrolę trakcji we współczesnych przecinakach dopuszczonych do ruchu. Dostajemy maszyny o mocy dochodzącej do 200 kuców, a dzięki sprytnym pomocnikom możemy przejść dowolny winkiel na maksa i przeżyć. Sprytne, tyle tylko, że podczas tego „zaglądania śmierci w oczy” mieliśmy pod tyłkiem co najwyżej czwartą część z wartości, nad którą spuszczaliśmy się, oglądając folder reklamowy.
„Launch control”, czyli jak przeżyć start dwustu-konnego „roweru”. To nic innego, jak elektronowy spryciarz tłumaczący silnikowi: „nie słuchaj się manetki, bo trzyma ją idiota. Odpuść, jeszcze trochę. O, w sam raz!”
„Wheelie control” to trochę bardziej wyluzowany braciszek poprzedniego. Po co ćwiczyć i łamać plastiki, skoro można zaprogramować sobie dopuszczalną wysokość uniesienia przedniego koła, a potem odwinąć bezmyślnie na maksa?
„Stoppie control” - czy muszę tłumaczyć, na czym miało by to polegać? Mam nadzieję, że nie, bo mi się nie chce.
Czyli na drogowej rakiecie może jechać osoba z trudem panująca nad er5 pozbawionym elektronicznych nianiek, a którą stary Gix1100 zabiłby jeszcze przed zapięciem dwójki. Co to ma wspólnego z bezpieczeństwem? Ponadto, moim malkontenckim zdaniem, wszystkie te „udoskonalenia” (nie tylko wymienione) przede wszystkim zwalniają swoich użytkowników z obowiązku nauki. Nie muszą oni już spędzać długich godzin na torach, placach i innych miejscówkach, w pocie czoła zdobywając umiejętności pozwalające im w bezpieczny i efektowny sposób pomykać swoimi „potworami”. Zamiast tego płacą odpowiednią sumkę i ciach, już dosiadają sprzętu, który zrobi wszystko za nich. Brakuje tylko żyro-stabilizatorów i mamy 200-konnego seagwaya (czy jakoś tak).
Pozwólcie, że unaocznię Wam sens takiego
postępowania przykładem. Wyobraźcie sobie, że chcecie zdobyć
wyjątkową dziewczynę (każdy wstawia sobie swój ideał).
Tyle tylko, że do potulnych, to ona nie należy, ma własne zdanie
i nie zwykła zachowywać go dla siebie. Na dodatek nie ma w
zwyczaju robić niczego „dla świętego spokoju”, wcale
nie jest od Was głupsza i co gorsza, zdaje sobie sprawę z własnej
wartości. Cóż, okiełznanie takiej kobiety to wyzwanie,
będzie trudno, będzie pot, będzie krew i łzy też będą (wiem, co
mówię). Ale za to jaka nagroda!
Oczywiście można
dojść do wniosku, że ekskluzywna prostytutka raz na jakiś czas
wcale nie wyjdzie wiele drożej, a zachodu i kłopotów
mniej...
Koniec przykładu. A co do samej poprawy bezpieczeństwa, którą to mielibyśmy zawdzięczać wszystkim tym mikroprocesorowym dobroczyńcom, jest ona w moim odczuciu dyskusyjna. Rzeczywiście, w sytuacji podbramkowej, w której poradzi sobie rozważny i doświadczony jeździec, odpowiednio pokierowane elektrony uratują tyłek napalonemu (lub nie) świeżakowi. Dzięki czemu ten świeżak najprawdopodobniej nie dowie się, jak blisko dzwona był i następnym razem nie zwolni tam, gdzie zrobi to ten doświadczony. I będzie pozamiatane.
To trochę tak, jak z regulowaniem rzek. Dzięki temu nie mamy sezonowych podtopień i pomniejszych powodzi. Za to raz na jakiś czas natura bierze górę i załatwia nam lokalny kataklizm, topiąc wszystko, co pobudowane zbyt blisko wody.
I już na sam koniec przyznam się, że nie jestem ortodoksem „starej szkoły”. Nie miałbym nic przeciwko ABS-owi, byle niezbyt nachalnemu i tylko na przednim kole. I żebym zawsze wiedział, kiedy się załączył. Jednak (jak do tej pory) radzę sobie bez niego i jakoś specjalnie nie tęsknię.
LwG. To ludzie mają myśleć!
Komentarze : 18
dawid etc ---)> Tomasz Beksiński prowadził również audycję "Romantycy muzyki rockowej" (Trójka).
->Gronostaj: To kolejny dowód na to, że w sytuacji na prawdę ekstremalnej nawet najlepsza aktualnie dostępna elektronika nie zastąpi porządnego przygotowania kierowników.
->EasyXJRider: A propos Apollo i pierwszego lądowania na Księżycu. Komputer prowadził "w maliny", na szczęście Armstrong w porę przejął stery i posadził lądownik kawałek dalej, w bezpiecznym miejscu. Goście z Apollo 13 też by nie wrócili do domu, gdyby polegali tylko i wyłącznie na mocy obliczeniowej. Jednak komputer pomiędzy uszami jest niezastąpiony ;) I to jest pewna optymistyczna myśl.
->Andy123: Osobiście stosuję pewną zasadę nadrzędną: coś jest nie tak - zwalniam. Na przykład, jeżeli stan nawierzchni nie gwarantuje prawidłowej przyczepności lub działania ABSu. Mniejsza prędkość pozwala na zatrzymanie się na wystarczającym dystansie, bez potrzeby wciskania hamulca do końca i bez aktywowania systemu. Nie zawsze mi to wychodzi, z różnych powodów, ale przynajmniej zwiększam swoje szanse.
->Długodystansowy: Dzięki za przykład doskonale obrazujący problem, o którym piszę.
->Dawid etc: Przede wszystkim, Twoje wtrynianie jest tu zawsze mile widziane i raczej będzie mi doskwierał jego brak, niż obecność.
AD.1. Porównanie porównaniem, jednak mnie to przeraża - na prawdę.
AD.2. A "Muzyczne pejzaże" w Trójce słyszałeś? Na podcaście mają jeszcze chyba Jego ostatnią audycję (w "Ossobliwościach"). I pomyśleć, że słuchałem jej na żywo... :-(
Zgadzam się w całej rozciągłości i nie wtryniałbym się, gdyby nie Twoje 2 komentarze do komentarzy:
1. Apollo a moto - pyszne porównanie. Homo ludens - tam leci cały potencjał (no i homo militaris). Fajnie się to ma do różnych wizji przyszłości sprzed półwiecza.
2. Miło, że pamiętasz o Tomaszu Beksińskim. Pamiętam jego świetne tłumaczenia dialogów filmowych, koszmarne tłumaczenie "In the Court of the Crimson King" i doskonałe audycje w latach 80. w II programie PR (a może IV?). Ostatni felieton też pamiętam.
No to teraz wyobraźcie sobie że moja kobieta rozwaliła Escorta przy próbie pokonania zakrętu 90O po deszczu z prędkością 100kmh. I ona dalej ma pretensje o to że "lepszy" samochód zrobił by ten zakręt. I nie da jej się wytłumaczyć że elektronika po prostu dłużej dawała by poczucie że jest wszystko w porządku. A jak by elektronika skapitulowała to już było by za późno na cokolwiek. A tak to się go nawet naprawić dało i jeździ dalej.
->Gronostaj: Dzięki. A co do mocy obliczeniowej, to współczesne motocykle potrafią mieć jej więcej, niż statki Apollo. Kilkadziesiąt lat temu wystarczyło to do zawiezienia ludzi na Księżyc i z powrotem, teraz chroni idiotów przed nimi samymi - co za upadek...
->Ruff Rider: Dzięki. No i wiem, że pisałeś. Mój poprzedni wpis jest niejako komentarzem do innego Twojego wpisu, a ten tutaj jest kontynuacją mojego poprzedniego. Tym samym możesz się uważać za inicjatora zdarzeń, które doprowadziły do napisania tych dwóch tekstów.
->Śniadanie: Różnica pomiędzy wspomnianym (i nieodżałowanym, wraz z synem) jest taka, że aż nieprzystająca - przynajmniej jak dla mnie.
->andy123: W samochodach elektronika powoduje znaczne ograniczenie przydatności w ekstremalnie trudnych warunkach drogowych. I potem jadę do pracy zimą prawie dwa razy dłużej przez zawalidrogi w supernowoczesnych furach.
->Misiek GT: Owszem, robienie czegoś pod idiotę zwiększa szansę na sukces rynkowy, bo też większość ludzi to idioci (niestety).
Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy taki idiota, zamiast zginąć podczas pierwszych 15 sekund pierwszej przejażdżki, jedzie niańczony przez elektronikę, dzięki której przestrzeli zakręt i wyląduje na przystanku autobusowym. Nie mam nic przeciwko temu, żeby idioci się zabijali - byle sami.
A dziecku lepiej kupić na początek adekwatna popierdułkę i nauczyć, że na maszynie taty, to może sobie co najwyżej usiąść.
Może i masz rację, ale musisz pamiętać, że budowanie pojazdów ze wszystkimi takimi systemami się opłaca. Wyobraź sobie, Klient-idiota robi prawko i kupuje super-motocykl za kwotę X. Odkręca, jedynka, dwójka i potem smutna rodzina, drewniana jesionka i 3 metry pod ziemię. Ale ze wszystkimi ABC - XYZ Klient-idiota ma szansę przeżyć i za 2-3 lata kupić nowy motocykl tej samej firmy w tym czasie napędzając gospodarkę, dając pracę, odprowadzając podatek drogowy, dochodowy, akcyzę, podatek od deszczu i Bóg wie co jeszcze.
A prawdziwy macho, który pływa jedynie okrętami podwodnymi i lata motolotnią jedynie z żurawiami jest na tyle ogarnięty, że chyba znajdzie sobie ten jeden, jedyny bezpiecznik od systemu, który go szczególnie irytuje, prawda? ;)
A tak poważnie, to moim zdaniem lepiej jest mieć wybór. Chciałbym móc zadecydować. W przyszłości chciałbym móc wiedzieć, że mogę zaprogramować w komputerze mojego pojazdu sekwencję "Osiągi trabanta na ręcznym", zabezpieczyć wpis hasłem i spokojnie pożyczyć moją super-brykę, czy też super-szpeja mojemu dziecku, żeby sobie śmignęło nim do szkoły i w międzyczasie nie osiwieć z nerwów.
To jak z autami gdzie kierowca wciska hamulec do oporu czekając na bum, a tym czasie abs glupieje na poprzecznych karbach na drodze. Innych znowu wnerwia jak tfu tzw drifting nie wychodzi na mocnej bejcy. Elektronika na pewno ratuje dupe, ale tez oglupia i stąd ludzie lubiący zabawę za nią nie przepadają. Pewnie ma więcej zalet, ale ją jej nie lubie.
@śniadanie: kup sobie HD v-rod muscle! Jeździłem nim i dziwiłem się czemu za każdym razem gdy próbuję wyłączyć kierunek on zostaje i tak włączony. Az mnie olśniło, że włączałem go zamiast wyłączyć, bo on już się wcześniej sam wyłączył. Strasznie mnie to wkurzyło, ale mimo wszystko myślę, że należy oddzielić systemy poprawiające wygodę, od tych, które zmieniają Twoja percepcję tego jak motocykl reaguje na twoje działania. Te systemy powinny mieć przełącznik on/off i na poczatku kariery każdy powinien się uczyć jeździć z nimi w pozycji off.
Pamiętać należy, że nieboszczyk Zdzisław Beksiński używał różnych elektronicznych gadżetów przypominających chociażby o porze zażycia odpowiedniego w danej chwili lekarstwa. Wiem, że to może dość niefortunnie porównywać motocykl do Genialnego Malarza, ale jakoś tak mi samo wyszło.
Ja póki co pamiętam o tym, że np. jadę, choć raz zdarzyło mi się zapomnieć. Czasami zapominam jednak wyłączyć kierunkowskazu, choć widzę, że nie jestem w tym osamotniony. Gdyby dałoby się to jakoś usprawnić na wzór samochodowy... owszem, byłoby to pedalstwo, ale co tam, przynajmniej bym nie migał jak głupi i miganiem nie wprowadzał w błąd ludzi nie tylko dobrej woli. :-)
obiad ---)> Miszcze mądrze mówią, he he.
Zgadzam się w całej rozciągłości! Zresztą też już jakiś czas temu popełniłem o tym tekst :)
Czytuję Cię od dawna i podoba mi się to, co piszesz. Szczególnie zgadzam się z ostatnim akapitem. ABS jak najbardziej, dla mnie jest to wyposażenie niezbędne, ale właśnie z diodką sygnalizującą załączenie. Komunikat jest jasny: "uratowałem ci tyłek, ale weź się zastanów co robisz, bo jeździsz niebezpiecznie". Takie elektroniczne "memento mori". Widzę też zastosowanie do treningu hamowania awaryjnego: w kontrolowanych warunkach można heblować na maksa, bez obawy o uszkodzenie cennego motocyklisty i jego wierzchowca, a diodka pozwoli wybadać, jak daleko można się posunąć bez jej zaświecania. Nauka odruchów i myślenia + elektroniczny zapas bezpieczeństwa :) Innym przydatnym wynalazkiem są wskaźniki oszczędnej jazdy, w takiej czy innej formie. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o niezbędną moc obliczeniową motocykla.
->Obiad: Może stworzymy listę najdurniejszych systemów, jakie należałoby wsadzić do motocykla, a później będziemy świętować za każdym razem, jak coś z naszej listy wejdzie do produkcji?
->Tyber: Zapewne błysnę teraz ignorancją, ale co to jest filtr grzebieniowy?
->ZZZ__ZZZ: A, tak. Techniczny do bólu i na przekór otaczającej rzeczywistości.
Dzięki za pochwałę. Skoro tak Ci się podoba, to polecam wcześniejsze wpisy, tak jakby Ci się nudziło poza sezonem.
->S-Fighter: Bo mój centralny system zarządzania pojazdem wyświetlił komunikat: "Brak odpowiedniego softu" - znaczy uznałem, że za cienki na to jestem. Jeszcze.
A własnie, nie lepiej zamiast gixera 750 było kupić 1100? Skoro już na zabytki Cię wzięło...
Czyżby kolega jakiś "techniczny"?
Swobodnie operuje terminami elektronicznymi a i pojęcie żyroskopu nie jest mu obce..?
Świetnie się czyta. Tak trzymaj!
Pozdrawiam
no i jeszcze filtr grzebieniowy jest obowiązkowy
jeszcze inne wydziwnienia co by było się czym chwalić pod mc donaldem:
-sraka kontrol -50% mocy:)
-zaciski 10 tłoczkowe na tarczy chłodzonej ciekłym azotem
-system d.u.p.a .(dual up pump air) w skrócie doładowanie specjalnym wlotem zaprojektowanym notabene przez nasa wzorowanym na paszczy wieloryba grenlandzkiego (miszcze prostej opowiadają o tym legendy ponoć zassany gołąb grzywacz,bażant,wróbel czy inne tatałajstwo wyleci tłumikiem w postaci iskier nie osłabiając pędu maszyny)
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)