15.11.2012 19:20
O ŻESZ K..WA! Czyli, o mało co...
Znaczy, w konfrontacji (na ten przykład) z pojawiającymi się nagle przede mną dwoma światłami zwiastującymi czołówkę, bluzgam sobie pod kaskiem, miast wzywać mocy nadprzyrodzonych. Tak mam od bardzo dawna. Znaczy, z tym bluzganiem, bo czołówek staram się unikać, a przynajmniej ich nie prowokować. A pomimo to...
Rzecz działa się w poniedziałek, kiedy to nieświadom jeszcze poziomu adrenaliny, jaki za chwilę zagości w moim krwiobiegu, zupełnie lajtowo mykałem do domu po nieprzesadnie porywającej dniówce. Luz blues, nieśpieszne mruczenie olejowego pieca gdzieś w okolicy pięciu tysięcy obrotów i zupełnie przepisowa pięćdziesiąteczka, bo też ciemno, mokro, zimno i „zabudowany”. Jako, że prędkość niezbyt wymagająca, a trasa znana na pamięć, zbliżający się szybko ślepy lewy nie robił na mnie żadnego wrażenia, podobnie jak sqterek pomykający w przeciwną stronę, którego obecność po prostu odnotowałem. Wspomniany już wyrzut adrenaliny do krwi i bluzgów w kask spowodował dopiero mały dostawczak, którego kierowca postanowił wyprzedzić pierdzika ot tak, z marszu, na ślepym zakręcie i przy podwójnej ciągłej, po ciemku.
Przyznam szczerze, nie wiem, jak go wyminąłem i pomimo szczerej chęci wsadzenia tu barwnego opisu heroicznych czynów w siodle, nie mam za wiele do napisania. Wiem, że odbiłem w prawo, bo musiałem. Pamiętam, że jak tylko się minęliśmy, asfalt uciekł mi ostro w lewo (zakręt), więc musiałem się w to lewo mocno złożyć. Wiem, że musiałem, chociaż tego nie pamiętam. Pamiętam za to uślizg tylnego koła i to, że jakimś cudem nie wyłożyłem maszyny.
Dzisiaj, już tak na spokojnie uważam, że spory wkład w szczęśliwe zakończenie manewru miała znajomość tego zakrętu. W nieznanym winklu nieznanej trasy, mogłoby być mniej kolorowo. Poza tym, warto poświęcać trochę czasu na ćwiczenie sytuacji awaryjnych, nawet tak niewiele, jak ja. Dzięki temu pewne rzeczy przychodzą potem ot tak, odruchowo i bez udziału myśli. Ratuje to skórę w sytuacjach, w których na myślenie czasu nie ma. Tak dziś, kiedy jestem już spokojny, mogę sobie całe zajście analizować na zimno, ale wtedy!
Kiedy pierwsza fala już opadła, a miejsce przerażenia zajęła wściekłość i chęć odwetu, zawinąłem i ruszyłem w pościg. Pierwsze pomysły na sfinalizowanie historii wypełniały się obrazami z przewagą czerwieni w odcieniach wszelakich i kiełbasek smażonych nad dopalającym się wrakiem samochodu. Na szczęście pęd chłodnego powietrza szybko ucywilizował scenariusze i kiedy już dogoniłem to cholerne Kangoo skonstatowałem, że nie wiem, co dalej... Uznałem, że spróbuję załatwić sprawę w sposób kulturalny. Wyprzedzając winowajcę, delikatnie zatrąbiłem, po czym wysforowałem się do przodu. Chwilę później zatrzymałem Dziadka Gixa na poboczu, mniej więcej w połowie prostej, zsiadłem z maszyny i znakiem typowym dla autostopowiczów dałem sygnał do zatrzymania. Później jeszcze dwa razy nie odniosło to skutku... I w zasadzie na tym by się ta historia skończyła, gdyby nie oznakowanie samochodu, po którym to wywnioskowałem, iż jest to firmowy pojazd pobliskiego pola golfowego. Cóż, nie dało się tak, to przynajmniej napiszę im, co o tym myślę.
Jeszcze tego samego wieczoru wystosowałem maila opisującego zdarzenie i choć bardzo starałem się być grzeczny w piśmie, to obok słów „przeprosiny” i „przyzwoitość” w tekście pojawiły się też i takie jak „bezmyślność”, „nieodpowiedzialność” i „tchórzostwo”. A że nie zwykłem wytaczać armat anonimowo, podpisałem się i dołożyłem jeszcze mój numer telefonu.
I wiecie co? Następnego dnia kierowca zadzwonił, przedstawił się i grzecznie przeprosił! A na dodatek, w ramach przeprosin mam zaproszenie „na kawę” w ośrodku golfowym. Kto wie, może skorzystam i w końcu zobaczę pole golfowe na żywo?
Jeżeli kogoś interesuje powód na popełnienie tego wpisu, to oprócz tych samych co zwykle (próżność, gadulstwo, ekshibicjonizm i takie tam) mam jeszcze dwa, chyba nawet lepsze.
Pierwszy to, że udało się zakończyć tą przygodę bez uszczerbku zarówno mnie, jak i Gixowi.
A drugi to, że jednak mój e-mail odniósł taki, a nie inny (np.: pierdol się dawco) skutek. Co prawda umysłowe zaćmienia, jak zaprezentowane, nie powinny się zdarzać na drodze. Skoro jednak już się przydarzyły, to zrozumienie błędu i szczere przeprosiny cieszą. Normalność cieszy.
LwG. Cieszę się.
Komentarze : 10
->S-Fighter: No niby wszystko dla ludzi, ale ja za takie doświadczenia podziękuję.
@Easy: Ale za to jaka prawdziwość by z tego biła! Prawda życia, prawda Riderbloga, że tak się wyrażę. ;-)
->MisiekGT: Rzeczywiście, dwa dzwonki jednego sezonu na dwóch maszynach to byłaby masakra.
->SR50R: Spokojnie, MisiekGT drze łacha i tyle. Poza tym racja, nie ma co generalizować. Tym bardziej, że ów sqterman niczemu nie zawinił.
->S-Fighter: Zapewne, ale kiełbaski smażone na ogniu z plastików i węglowodorów mogłyby mi zaszkodzić, a psom zostawić szkoda. No i następny mój wpis byłby szmuglowany z aresztu.
->Gronostaj: Dziadek Gix jest bliski memu sercu, ale nawet nie w ćwierci tak jak własny tyłek.
->Mikkagie: Musiałeś? Sezon się kończy, zimno, mokro, szaro i buro. Na dodatek druga fala globalnego kryzysu ściga się z końcem świata, a Ty mi jeden z nielicznych płomyków gasisz.
Serio: Tak, myślałem. Ale czy w ostatecznym rozrachunku nie wychodzi jednak na plus?
->Śniadanie: Kurcze, skoro już procedura przetestowana, to ja chętnie zamienię się z Tobą rolami. Nawet będzie uczciwiej, wziąć 15% za odstąpienie pomysłu ;-)
Aaaaaa, spoko :D
Następnym razem sprytnie podłóż się pod dostawczaka z Tesco, a mejle niech pisze adwokat. 15% prowizji za dobrą radę przelejesz na wskazane przeze mnie konto. :-)
A tak na poważnie: bardzo się cieszę, że obyło się bez najmniejszego zadrapania. Pozdrawiam!
@Easy: A nie przyszło Ci do głowy, że "normalność" była spowodowana reakcją przełożonego owego przypadkowego kierowcy? Taka "skrucha kontrolowana"...
Cieszy szczęśliwe zakończenie i normalność też cieszy :) Czyżby Niemen miał rację, że "ludzi dobrej woli jest więcej"? A ta adrenalina, to bardziej z Twojego powodu, czy z powodu Dziadka? ;)
@S50R. Nie chwyciłeś klimatu. Misiek GT to też skuterman, nabija się po prostu!
@Easy. Miło, że wciąż jesteś z nami. Ale gdybyś upiekł na nim te kiełbaski, wpis byłby ciekawaszy ;-)
MisiekGT : Nie można tak generalizować... Zarówno skuterem, motocyklem albo puszką może kierować idiota... Owszem, część kierujących skuterem może jeździć ''na pałę'', ale niektórzy, jak np. ja:), jeźdżą skuterem dlatego, że nie mogą mieć uprawnień na motor, choćby bardzo chcieli... LwG!
Fajnie, że jesteś cały, bo miło mi się czyta Twoje wpisy. A z resztą tłuc dwa motocykle w sezonie, to byłaby przesada ;)
A, i jeszcze jedno - jak zwykle prowodyrem całego zamieszania był powożący skuterem - strzelać do nich i basta ;)))))))))
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)