02.10.2012 08:07
Kołchoz, jaki jest...
Jeszcze zanim poszedłem na studia (aczkolwiek już wtedy wiedziałem, że na nie pójdę), wymyśliłem sobie najlepszy w moim ówczesnym rozumowaniu, sposób świętowania ukończenia, nie najłatwiejszej w końcu, uczelni. Otóż chciałem dojechać motocyklem nad Atlantyk, na oceanicznej plaży doprowadzić się do stanu upojenia za pomocą Hiszpańskiego wina, a zaraz po wytrzeźwieniu powrócić do kraju. Oczywiście w jedną stronę północą Europy, w przeciwną południem kontynentu...
Jako, że pewne doświadczenie w
przekraczaniu granic państwowych już wtedy miałem, największym
niesmakiem podczas tego marzenia na jawie, była myśl o bliższym
zaznajamianiu się z działalnością pograniczników maści
wszelakiej. Młodszym czytelnikom riderbloga przypomnę, że całkiem
niedawno były takie czasy, kiedy „na dowód”
przez granicę, to się nie dało. A paszport też nie każdy
mógł mieć. No i kiedy tak tą beczkę śnionego na jawie
miodu kajał mi kubełek granicznego dziegciu, gruchnęło pomysłem
na przyłączenie Polski do Unii Europejskiej – w
skrócie EU.
Ach, wyobraźcie sobie: Wsiadam na
jakiegoś rzęcha (wtedy tylko na rzęchy było mnie stać) i do samej
Hiszpanii jedynymi mogącymi mnie zatrzymać zjawiskami są suchość
w zbiorniku, ssanie w żołądku, ciśnienie w pęcherzu i ewentualnie
trywialne zmęczenie. Tak właśnie wtedy to postrzegałem i
przyznaję, ta wizja była moim jedynym pryzmatem, przez jaki
spoglądałem i kibicowałem kwestii tak zwanej integracji
europejskiej... Cóż, człowiek młody, to i głupi – z
faktami ciężko dyskutować.
Czasy się zmieniły, ja trochę
dorosłem, odrobinę zmądrzałem i zapewne trochę też zgorzkniałem.
Nie mniej, EU już nie kojarzy mi się z niezakłóconym
ciągiem wszystkich dostępnych pod tyłkiem niutonometrów,
unoszących mnie w kierunku Atlantyku.
Dzisiaj Unia
Europejska zyskała sobie wypacykowaną, gładziutką gębę fałszywie
uśmiechniętego urzędasa, który pod garniturem z katalogu
brukselskiego dreskodu, kupionym za moje pieniądze, skrywa
bezmiar swojej ignorancji. Dzięki temu idealnie maskuje się w
tłumie jemu podobnych zer w garniturach, co rusz
uszczęśliwiających na siłę tą garstkę ludzi mających na życie
inny pomysł, niż bezpieczna nuda.
Statki i krowy produkują za dużo gazów cieplarnianych? Zaostrzmy normy emisji spalin dla motocykli.
Motocykle się mogą poślizgnąć? Każmy wszystkim montować seryjnie ABS.
W terenie ABS jest niebezpieczny? Zakażmy jeżdżenia w terenie.
Motocykle są niebezpiecznie mocne? Zakażmy produkowania tych najmocniejszych.
Najczęściej rozbijają się te najsłabsze? Zakażmy produkowania tych najmocniejszych (bo kierowcy najsłabszych, tak naprawdę jeżdżą mażąc o najmocniejszych).
Słaby motocykl można wzmocnić? Zakażmy wzmacniania motocykli.
A najlepiej zakażmy jazdy motocyklami (to niestety, nie jest mój wymysł).
Jakiś czas temu miałem okazję
przepychać pewien projekt przez instytucje unijne –
chodziło o dofinansowanie. Niestety, temat był trochę innowacyjny
i na dodatek trochę zaawansowany technologicznie, ale bez
przesady. Jak się szybko okazało, możliwości pojmowania
„audytorów” UE były mocno niewystarczające dla
ogarnięcia tematu. Pomimo wielu godzin dyskusji i tłumaczeń,
niemalże przy pomocy pisma obrazkowego, zagadnienia prezentowane
przez nasz zespół pozostały poza horyzontem pojmowania
unijnych recenzentów.
A na koniec zostaliśmy uraczeni
przykładem „innowacyjnego projektu”, czyli
kwiaciarnią z kawiarnianym stolikiem i darmowym dostępem do
internetu, żeby sobie klient mógł pocztę kwiatową
zamówić... Niestety, nie wymyśliłem sobie tego – aż
tak porąbany nie jestem. Tak w Unii Europejskiej wygląda hojnie
dotowana innowacyjność.
I żeby było jasne, całe życie,
każdy projekt w jakim uczestniczyłem, był przez kogoś
recenzowany, akceptowany lub odrzucany i ja się z tym godzę. Pod
warunkiem jednak, że ten recenzujący nie jest w mojej dziedzinie
skończonym idiotą. To niestety, w poznanych przeze mnie
strukturach unijnych, jest normą.
A że według zawsze
działających praw Murphiego, fachowość i praca w każdej
organizacji są jak woda, zawsze spływają na sam dół, to
wolę nie myśleć, co jest wyżej w strukturach brukselskich.
Niestety, te struktury ciągle myślą o nas i o tym, jak by
jeszcze nas uszczęśliwić. Jakiś czas temu, doszli oni do wniosku,
że dla naszego bezpieczeństwa będzie można czasowo zamykać, bądź
przywracać kontrole na wewnętrznych granicach UE. Jak dla mnie,
kasuje to resztki zasadności istnienia tego tworu. Dla tego,
kiedy ktoś wieszczy niedaleki koniec UE, zawsze pytam: Ale
dlaczego tak późno?
I do jasnej cholery, motocykl ma przede wszystkim dawać hedonistyczną frajdę, a nie chronić wieloryby i pustułki. Dla tego pozwalam sobie na zamieszczenie zdjęcia Dziadka Gixa, maszyny powstałej pod koniec złotej ery motoryzacji, właśnie wedle powyższej receptury.
W dobrej kondycji przejeździł już prawie ćwierć wieku i wszystko wskazuje na to, że jeździć będzie nadal, może i drugie tyle. W związku z tym idę w zakład o każde pieniądze, że podliczywszy wszystkie „koszty ekologiczne”, bije on na głowę obecnie powstające maszyny w kategorii „przyjazności dla planety”.
I żaden niedouczony hippis, któremu zioła wszelakie mózg wypaliły, ani żaden kujon z Wikipedią zamiast mózgownicy, nie są w stanie przekonać mnie do czegoś innego, choćby nosili najlepsze garniaki w całej Brukseli.
LwG.
Komentarze : 19
->Mikkagie: Unia nie jest socjalistyczna? A pod jakim względem, co za różnica - liczy się efekt.
Cóż, widzę, że mamy materiał na kolejne osuszanie pienistych zawartości, celem ujednolicenia definicji :-)
@Easy: Tu nie chodzi o błąd logiczny tylko konotacje i intertekstualność. Zresztą jeżeli Twoim zdaniem UE jest tworem socjalistycznym pod względem stanowionego prawa, to sam sobie zaprzeczasz.
W swoją podróż przez Alpy wziąłem sakwy Oxford i pożyczony tankbag Ixona. Złego słowa nie powiem ;)
W związku z zalewem spamu komentarze wymagają od teraz mojej akceptacji. Puszczę wszystko poza spamem.
Mnie się całkiem dobrze żyje w Unii, mogę swobodnie eksportować usługi (odbiorca płaci VAT), mogę się swobodnie poruszać itd. Z dobrze prosperujących krajów Zachodu, które są poza, znam Norwegię i Szwajcarię. Trochę nas nie widzę jako jednej, czy drugiej. Spotykałem bubków w garniakach z KE - z różnych Dyrekcji Generalnych, jak to się wtedy nazywało - i zgoda, zgroza. Jednak z moich dość bogatych doświadczeń z administracją wszelaką wynika, że takich można spotkać we wszystkich urzędach. Jest inna boląca sprawa dotycząca cywilizacji Zachodu: ponad 50 procent ciężko zarobionych pieniędzy oddajemy w formie podatków (pamięta ktoś załamywanie rąk nad dziesięciną?). Podatki idą na utrzymanie armii bezproduktywnych darmozjadów, którzy muszą udowodnić potrzebę swojego istnienia. Czyli wymyślać nowe, bo bajka Krasickiego jest ciągle aktualna: wół nie ostanie się na stanowisku, porządne zarządzanie wspólnym dobrem i szerokie pole wolności obywatela jakoś nie w cenie. Unia jest o tyle dobrym tworem, że zażegnała widmo wojny w Europie. Ale jeśli tąpnie, to jeszcze za szabelki chwycimy i do gardeł sobie skoczymy, czego nikomu nie życzę. A Suzi na trawie zielonej to czysta poezja :) Pozdrawiam eurosceptyków, sam takim jednak nie będąc.
->Przypadkowy_Motocyklista: Tak, jestem z (okolic) Trójmiasta.
Wszystko o czym piszesz, zapewne by nie powstało za PRL-u. Pytanie, czy do powstania tego UE było niezbędne, już nie ma dla mnie tak jasnej odpowiedzi. A wizje alternatywne mają to do siebie, że nigdy sie nie dowiemy, jak by było. Powtórzę się: Nie jestem piewcą przewag PRL, ale nie patrzę tez bezkrytycznie na Unię.
Co do niegroźnych postaci ułagadzanych debilizmów regulacyjnych: Dzięki temu prawdziwe, słodkie banany są (czy były) w UE nielegalne, a my wpierniczamy żółty odpowiednik buraka pastewnego - znaczy, żremy to co bydło w krajach trzeciego świata. I to chyba dobrze obrazuje powód braku mojego zachwytu nad Unią.
->Mikkagie: A czy ja w jakimkolwiek miejscu zachwycam się PRL-em? Pytanie, czy za jakiś czas tak samo nie będziemy mówili o Unii, pozostawię otwarte. Stwierdziłem tylko, że w minionym okresie też się różne rzeczy budowało - znaczy sam fakt budowania nie jest jeszcze jakimś decydującym wyznacznikiem - tyle. Czy pozostając poza Unią, musielibyśmy pozostać w strefie wpływów wschodu - nie jestem przekonany. Przypomnę, że aby zostać przyjętymi, Polska musiała spełnić szereg warunków (których obecnie nie trzymają się nawet Niemcy) i osiągnęła to bez wsparcia finansowego zachodu. Czyli, bez Unii też się da.
Nie twierdzę, że UE=ZSRR, a jedynie, że jest na dobrej drodze. Ale zostawmy już politykę. Chodzi mi mniej węcej o to, że za chwilę możemy się obudzić bez prawa do jazdy normalnymi motocyklami, bo poprawność polityczna nie pozwoli nam na nazywanie debilizmów debilizmami, a Unii -Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich - gdzie jest błąd logiczny w tej nazwie?
P.S. Jakby Cię dalej interesowało, te sakwy i tank-bag sprawdziły się.
@easy
My chyba obaj z Trójmiasta jesteśmy?
Naprawdę uważasz, że poszerzenie Słowackiego w Gdańsku, połączenie centrum z obwodnicą, podciągnięcie tramwaju przez Chełm do Łostowic, nowy terminal trójmiejski, Ergo Arena, stadion to coś co za PRLu/ZSRR w ogóle by powstało w 1/10?
W skali kraju historia budowy dróg wygląda tak:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/af/Historia_budowy_autostrad_i_dr%C3%B3g_ekspresowych.gif
Ja osobiście mam raczej wizję alternatywnej Polski poza EU bardziej podobnej do Ukrainy a nie Niemiec.
Tak przy okazji, to ma ktoś tekst tych proponowanych regulacji? Bo ja znalazłem tylko komentarze i ciężko odróżnić w nich fakty od plotek. Wygląda mi to na kolejną idiotyczną inicjatywę ustawodawczą, która albo zdechnie w konfrontacji z rzeczywistością, tak jak np. ACTA, albo zostanie gustownie przycięta do względnie niegroźnej postaci jak standard krzywizny bananów.
@Easy: Z całym szacunkiem Easy - koszty budowania w PRL-u znamy i wciąż je ponosimy. Alternatywą dla UE było pozostanie poza nią. Zastanów się uczciwie co by się wtedy stało z Polską gospodarką. Nie było by unijnych pieniędzy, jeden czy dwa miliony nieudaczników pozostało by w Polsce okupując urzędy pracy, pobierając zasiłki. Ci którym się na obczyźnie udało nie przesyłaliby (jak to ma miejsce teraz) pokaźnych sum wspierających polski popyt wewnętrzny.
Nie trzeba być ekonomistą, żeby to wiedzieć.
Niestety tak samo nie trzeba być eurosceptykiem, żeby widzieć bezmyślność eurourzędników.
Jednakowoż absolutnie nie zgadzam się z porównaniem UE - ZSRR. To porównanie to czysta demagogia i politykierstwo. Na tej podstawie można również USA porównać z ZSRR, bo czemu nie. W USA pewnie też znajdziemy jakichś idiotów u władzy.
Dziadka Gixa poznałem osobiście - przezacny jegomość ;)
->Przypadkowy_motocyklista: Brak zgody. Nicnierobienie to (jak dla mnie) podstawowy z wszystkich błędów. To, że robi się cokolwiek, nie usprawiedliwia kosmicznych kiksów. Co do strumienia kasy - jak dla mnie jest to koszt przesunięcia granicy Unii na wschód. A w PRL-u też się przecież budowało drogi i nowe budynki (niektóre fajne).
Bilans z punktu widzenia mojej okolicy jest niekorzystny, bo do zbudowania kilku km "autostrady" rozjeżdżono mi ciężarówkami otoczenie, spaskudzono widoki półdzikimi żwirowniami i nikt nawet nie udaje, że to będzie naprawione. Ale nie o to w tym wszystkim chodzi!
Co mi po drogach i autostradach, jeżeli moje wszystkie maszynki za chwilę okażą się (w imię jakiegoś debilizmu) nielegalne?
@unia
Jest takie powiedzenie, że ten co nic nie robi, nie robi błędów. Unia błędy robi. Nawet z mojego punktu odległego punktu widzenia nonsensy widać gołym okiem. Ale też nie zapominajmy o pokaźnym strumieniu kasy, dzięki któremu i drogi w PL są jakieś lepsze niż 10 lat temu i jakieś fajne budynki tu i tam się zrobiły. Bilans chyba jest całkiem korzystny dla Bolandy?
->MisiekGT: Prawda? Z dnia na dzień podoba mi się coraz bardziej i sam się zastanawiam, na czym polega jego fotogeniczność. Dla mnie jest to fenomen niewyjaśniony i w sumie, może takim pozostać.
->Szachownica: Pozostawiając Merkel na boku (czy jaką tam Ona pozycję lubi), Ty się dziwisz, jak można UE porównać do ZSRR, a ja i wielu innych zastanawiamy się, jak można nie widzieć podobieństw. Kwestia "miernoctwa" intelektualnego jest tutaj bardzo względna... A na moto mykam codziennie i nigdzie wracać nie muszę. I do PRL-u też nie tęsknię, właśnie dla tego nie podoba mi się kierunek zmian w UE. I właśnie to zdanie każe mi wątpić w spójność logiczną Twojego komentarza.
Frustratów w necie mrowie, ale żeś Ty do nich dołączył? I dajesz pożywkę intelektualnej miernocie typu ZSRE (jakimż trzeba być cynikiem, żeby Sowietów równać do UE)? Ogarnij się trochę myślowo i wróć na moto. A może porównanie Merkel do Hitlera też Tobie jest bliskie duchowo? Pokolenie 30-latków jest w Polsce zaiste swoiste jakaś mieszanina nastoletniego rebela ze stetryczałym, tęskniącym za PRL-em tow. Szmaciakiem. I jeśli śnią, to marzą. Jak mażą, to bazgrają.
Unia unią ale muszę powiedzieć, że dziadek GIX jest nieprzyzwoicie fotogeniczny :)
->Klurik: Kiedyś w Londynie na wystawie motocykli widziałem takie cudo, które lokalni tunerzy zbudowali na modłę pomysłów UErzędasów - takie oczojebnie pomarańczowe paskudztwo... Jeżeli tak mają wyglądać motocykle, to dla mnie będzie to równoznaczne z zakazem. A co do UE i ekologii - no proszę, zajady mam.
->S-Fighter: Ja emigrowałem (czasowo), kilka razy i w różne miejsca. Ale uciekać też mam ochotę. Może Nowa Zelandia?
->Rolnik-Motocyklista: Cieszę się Twoim fartem i obyś za chwilę nie miał powodów do "kurwowania".
he zgadzam się.. Chodź mi na szczęście unia pomogła ale jak to się mówi unia daje unia wymaga
I mnie UE coraz bardziej irytuje. Za chlebem nie emigrowałem, a jak myślę o Unii, to mam ochotę uciekać...
@klurik: ZSRE - związek socjalistycznych republik europejskich? Dobre, nie znałem.
Z tymi dofinansowaniami z UE (a raczej ZSRE) to jest tak, że przechodzą albo te głupie, albo zaprojektowane żeby upaść i przez to pozornie głupie, albo dobre ale przebrane za głupie.
Dbałość ue o ekologię łatwo sprawdzić kładąc na wagę wszystkie dokumenty potrzebne do przepchnięcia projektu przez ciasne przestrzenie uerzędniczych uemysłów.
A co do motocykli, to na całe szczęście UE chyba tak łatwo nie zabroni jeżdżenia motocyklami... Przynajmniej w sytuacji w której Bayerische Motoren Werke AG zajmuje się produkcją motocykli.
O, widzę, że mój klikacz do roboty przyszedł. Może byś tak jeszcze uprzejmie zjechał mnie w komentarzu?
Archiwum
- grudzień 2014
- październik 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (72)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)