Najnowsze komentarze
czopkizdup do: Wbrew prawom fizyki.
"Łamanie praw fizyki". Prawa fizy...
http://ataman.junak.net/
Zbycho_Jura do: No i wuj, że Hyosung!
Ja już o tym pisałem - ale wspomnę...
yamaha xj600n do: No i wuj, że Hyosung!
wszyscy tzw.znawcy pewnie jeżdżą a...
AAAaaaAAaa do: Czerwona gorączka.
"Ma to coś wsþólnego z gausow...
Więcej komentarzy
Moje linki

23.08.2013 23:49

Bunkrów nie ma...

Podróżować każdy może, jeden wolniej, drugi chorzej.
Ale to nie o to chodzi, ile komu w drodze schodzi.
(Ani na czym, ani gdzie, byle jechać chciało się.)
Po prostu człowiek musi, bo się w domu udusi.

Najuprzejmiej przepraszam za próbkę mojego wątpliwego talentu poetyckiego. Niestety, nie miałem lepszego pomysłu na wprowadzenie, więc zamachnąłem się na klasykę. Będzie o podróżowaniu, również na motocyklu.

Jak zapowiedziałem pod jednym z wpisów Śniadania, tak czynię, czyli zamierzam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na tematy moto-podróżnicze, oraz sposoby ich relacjonowania. Czyli powracam do roli naczelnego krytykanta na riderblogu i będę się przypierdalać – tytulatura zobowiązuje.

Zastosowanie mechanicznych dwukółek do przebywania znacznych odległości w celach poznawczych jest moim zdaniem pra – zastosowaniem tychże (dwukółek). Wydaje mi się (aczkolwiek nie mam na to żadnych dowodów), że właśnie do podróżowania były wymyślane pierwsze motocykle. I jak wszyscy wiemy, do dzisiaj większość maszyn do tego właśnie świtnie się nadaje, a niektóre projektuje się z myślą (przede wszystkim) o podróżowaniu.

Są też wśród nas moto-podróżnicy, podtrzymujący tradycje motocyklizmu i wykorzystujący swoje stalowe rumaki typowo krajoznawczo. No i super. Wszystkim im gratuluję wspaniałego pomysłu na ich motocyklizm. Zawsze żywiłem sympatię dla ludzi, którzy potrafią wyrwać się z nudnej codzienności realizowanej w ramach „planu minimum” i zrobić coś niekoniecznie oczywistego dla gnuśnej większości.

Pomimo, że zastanawia mnie podejście niektórych do samego sposobu realizowania podróży, to nie mam z tą „dziwnością” problemu, zgodnie z zasadą: Co kto lubi. Chociaż osobiście nie zdecydowałbym się na jazdę według ścisłego planu, na ciśnięcie dla wykręcenia jakiegoś długaśnego przelotu dziennego, czy na zatrzymywanie się co 15 kilometrów celem obejrzenia i obfotografowania jakiejś „atrakcji”. Jednak nikomu nie zamierzam tego bronić. Rzadko wyjeżdżam na włóczęgi dłuższe niż cztery – pięć dni (takie życie), ale jak już ruszę, to jest to właśnie włóczęga. Plan, owszem jest, ale ogólny i maksymalnie plastyczny. Niczego nigdzie nie rezerwuję, nie wyznaczam sobie obowiązkowych miejsc do odwiedzenia i zostawiam ze dwa dni w zapasie, gdyby nagle zachciało mi się pojechać dalej (lub wolniej). Ale to ja, tak lubię i nic nikomu do mojego sposobu, ani mnie do sposobów kogoś innego.

Mam natomiast problem z niektórymi opisami takich podróży, czyli napiszę, czego o podróżach czytać nie lubię.

Jako, że wbrew dzisiejszej „kulturze”, przedkładam słowo pisane nad obrazki, w tej liczbie ruchome, irytują mnie wpisy typu: „Było fajnie, ale nie chce mi się pisać, to obejrzyjcie sobie filmik.” I dostaję nieobrobiony, żywcem zgrany z kamerki filmik, z podkładem „muzycznym” pod tytułem „Szum, znowu szum, ciągle szum i jeszcze więcej szumu”. No dobra, ale jak chcesz prowadzić video-blog, to chociaż spróbuj wyciąć dłużyzny, podłóż muzyczkę i jakiś swój komentarz w tle... I na prawdę nie robi na mnie wrażenia Twoja GoPro.

Kolejny przejaw obrazkowej obyczajowości, to relacje okraszone orgiastyczną ilością zdjęć o tematyce „Zobaczyłem/am fajny kamień, to go sobie obejrzyjcie z czterech stron”. A potem oglądam jeszcze ławeczkę, klomby, drzewko, parking z miniaturką motocykla w tle i tym podobne. A wszystko okraszone opisami mówiącymi mi, co właśnie oglądam. Autorzy takich relacji najwidoczniej nie zdają sobie sprawy z tego, że gdybym był ślepy, to opis „zawartości” obrazka też mi nie pomoże!

Specyficzną formę obrazkowo – opisową relacji z podróży stanowią „para-przewodniki”. Czyli seria fotek zabytków, ryneczków, jeziorek i tym podobnych, wzbogaconych opisami zawierającymi „dane taktyczno – bojowe”. Dzięki nim dowiaduję się, że ten dworek został wybudowany w osiemnastym wieku, wioseczka z ryneczkiem powstała na prawie pruskim, a jeziorko ma 2,8 hektara. Zawsze w takich sytuacjach przypomina mi się moja geografica z podstawówki, która krnąbrnym (i tępym) uczniom kazała przepisywać podręcznik.

Przeciwny biegun stanowią serie opisów, których autorzy próbują zapoznać mnie z każdą minutą wyprawy, nierzadko dzieląc jeden dzień na dwa wpisy. Nie wiem, może jestem jakiś dziwny, ale naprawdę nie interesuje mnie rozłożony na sylaby instruktarz wymiany dętki, ani literalny opis dolegliwości żołądkowych po wypiciu niegotowanej wody w Afryce. Czy naprawdę do opisu standardowej wizyty w wychodku potrzeba trzech stron maszynopisu? I mam gdzieś, co brałeś przed piciem, żeby uchronić się od kaca.

To już wolę suche opisy marszruty zawierające jakieś informacje istotne z motocyklowo - podróżniczego punktu widzenia. Chociaż takie opisy to trochę jak pisany odpowiednik czerstwej bułki. Niby da się zjeść, ale zęby potem bolą, no i trzeba popić.

Dzisiaj wszystkie praktycznie informacje potrzebne do przygotowania wyprawy są do zdobycia bez ruszania się od klawiatury. Przewodniki, poradniki, instrukcje naprawy i tym podobne mogę w kilkanaście sekund przywołać na ekran. Reszta to kwestia doświadczenia, do zdobycia którego potrzeba się spakować i po prostu ruszyć przed siebie. Z tego względu szukam wpisów opowiadających o klimacie podróży, czegoś co mi podpowie, dlaczego mam wybrać w tym roku właśnie ten kierunek, a nie inny. A do oddania tego (klimatu) wystarczą dwa, może cztery zdjęcia i odpowiednio prowadzona narracja autora. Może podam taki przykład: Wybierając restaurację, w której chcę zjeść wykwintną kolacyjkę, nie wybiorę tej reklamującej się pozbawionym komentarzy filmikiem ze spaceru pomiędzy stolikami, ani tej pokazującej zdjęcia wszystkich dań, obrusów, ręczników, krzeseł i sztućców. Nie pójdę też do tej, która reklamuje się na czternastu stronach maszynopisu, podając szczegóły związane z nadziewaniem oliwek na wykałaczki...

Aha, i nie pójdę też do takiej, która przygotowanie porządnego schabowego uważa za osiągnięcie ekstremalne. To tak tytułem podsumowania wszelakich wypraw, których uczestnicy klasyfikują swoje „dokonania” niemal na równi z samotnym opłynięciem świata pod żaglami, co podkreślają przymiotnikami typu „ekstremalna”, „łamiąca bariery”, „niespotykana”.

W ogóle, nie za bardzo pasuje mi słowo „wyprawa” do jakiegokolwiek podróżowania po Europie i jej w miarę cywilizowanych okolicach. Wyprawiali to się Kolumb, Amundsen, Teliga i kilku im podobnych. My co najwyżej robimy dłuższe wycieczki, a na wyprawy się spóźniliśmy. Ale jeżeli konieczność pakowania, przygotowania sprzętu czy przewidzenia kilku niespodzianek w drodze już czynią wyprawę, to ja się jutro wyprawiam do znajomych na picie. Wasze zdrowie.

 

LwG. Bawcie się podróżowaniem. Bunkrów co prawda nie będzie, ale i tak będzie fajnie.

Komentarze : 20
2013-09-11 22:50:20 EasyXJRider

No dobra, ostatni mój komentarz tutaj.

->Kukuryku: Lapidaria czytałem, pytanie, ile Ty z nich zrozumiałeś?
W zasadzie, twoje komentarze mógłbym rozłożyć na czynniki pierwsze i wypatroszyć tak jak w przypadku Narai, ale mi się nie chce. Zwłaszcza, że wniosek byłby dokładnie ten sam.
Zamiast tego proponuję takie ćwiczenie. Przejrzyj je raz jeszcze i zastanów się, gdzie sam sobie podłożyłeś nogę i jak to się stało, że przyznałeś mi (pewnie mimowolnie) rację?

Mój sposób wysławiania przestarzały? A nie mylisz przypadkiem nowoczesności z prymitywizmem? Wiesz, McDonald to w sumie nowoczesna "restauracja", a przy okazji prymitywna jadłodajnia.

->Gronostaj: Dzięki, ale chyba właśnie niebezpiecznie zbliżyłeś się do kategorii "sługusa" ;-)
A haiku... A, przemilczę.

2013-09-04 11:21:44 gronostaj

Po lekturze komentarzowej dyskusji, przypomniał mi się obrazek:
- Kochanie, chodź do łóżka...
- Nie mogę. Ktoś nie ma racji na Internecie!

Ze swojej strony, chętnie czytam kogoś, kto przykłada wagę do słowa, nawet, jeżeli nie zawsze się z nim zgadzam. Dla miłośników bardziej syntetycznych tekstów, pozostają moto-haiku:

poszedłem na motor
słońce i wiatr romantycznie napierdalały
w pytę było

2013-09-03 23:07:53 Kukuryku

Sposób wysławiania nie wydaje mi się skomplikowany, tylko jest przestarzały.
Polecam Lapidaria Kapuścińskiego.

Wyprawy?
"Mój chłopiec, motor i ja".
Druskienniki-Szanghaj.
B.S.A z koszem, o zawrotnej mocy 10 KM.
1936 rok.
Podróż poślubna trwająca prawie dwa lata.
To się nazywa fantazja!!
Lektura obowiązkowa, inżynierze. Reymont wysiada.

2013-09-03 22:39:22 EasyXJRider

->Kukuryku: Jak widzę, z jakiegoś powodu mój sposób wysławiania się wydaje Ci się zbyt skomplikowany? Może nie uwierzysz, ale tak to właśnie u mnie wygląda "w naturze" i może być to spowodowane tym, że rzeczywiście jestem inżynierem (sic!). A zwroty, które zacytowałeś, należą do mojego standardowego słownika. No tak mam, że nie jestem w stanie obrobić się w pięciuset słowach, wliczając bluzgi.
Nie rozumiesz, czemu rozdzielam wyprawę od wycieczki? Z tego samego powodu, dla którego tylko trzy osoby nazywam "przyjaciółmi", a nie połowę znajomych. Bo przywiązuję wagę do znaczenia słów, podobnie jak chociażby wspomniany przez Ciebie Reymont. Swoją drogą, dzięki za to porównanie, bo gość chyba jakąś nagrodę literacką kiedyś dostał ;-)
Zastanawiają mnie też te "awangardowe na pozór tezy". Gdzieś napisałem, że są awangardowe? Toż to szkoła stara jak nasza cywilizacja. A tak w ogóle, jakie tezy? . Skoro już tak coś sobie sklasyfikowałeś, to może uzasadnienie jakieś drobne?
A poza tym, ten wpis to już historia i suchar. Niedługo kolejny, nad którym będziesz mógł się natrząsać.
Z ostatnimi dwoma zdaniami Twojego ostatniego komentarza zgadzam się w stu procentach.

2013-09-03 21:26:44 Kukuryku

Oceniłem w prosty sposób:
Oddzieliłem formę od treści.
Forma- zdania rozbudowane, wielokrotnie podrzędnie złożone. Ciągnące się niczym wątek w "Chłopach" Reymonta.
Treść - dialektyka charakterystyczna dla inżyniera Karwowskego.Czyli być oryginalnym poprzez awangardowe na pozór tezy.

A ja jednego nie rozumiem. Po co pieprzyć wywody na temat wypraw . Ta wyprawa to nie wyprawa, a ta to zwykła przejażdżka.
Frajda z jazdy się liczy . I żeby po drodze nic się nie stało.

2013-09-03 07:48:15 S-Fighter

@Kukuryku. A niby jak to ocenileś? Bo tobie się nie podoba?

2013-09-02 23:45:48 Kukuryku

"Nic nie poradzę na to, że przyłożyłem się do własnej edukacji i potrafię składać wypowiedzi w sposób wprawiający czasami w zakłopotanie część rozmówców. "...

"Logicznie ekstrapolując"...

"Przepraszam, ale równać w dół nie mam w zwyczaju"...

Prawdę mówiąc , w górę też nie równasz.

2013-09-01 19:45:45 EasyXJRider

->Narai: Sama się wystawiłaś, więc czemu nie miałbym skorzystać?

Na początek kwestia równych standardów: Skoro masz aż takie zrozumienie dla ludzkich słabości i każdemu dajesz prawo do pozostawienia tu swojego śladu, z jakiego powodu odmawiasz mi prawa do pozostawienia mojego, wyrażającego niezgodę na bylejakość, tudzież skrytykowanie tego i owego?
No i skoro sobie przyznajesz prawo do "kopania" tego, co Ciebie irytuje, to niby czemu nie miałbym mieć prawa do tego samego? Ja tak robię z bylejakością.

Teraz logika: Jeżeli uważasz, że krytyka (choćby i niezasłużona) z mojej strony ma aż taki wpływ na krytykowanych, że miałaby ich zniechęcić do dalszego tu publikowania, no to chyba stoi to w jawnej sprzeczności z twoim twierdzeniem, że moje narzekanie nie wpłynie na nikogo, poza kilkoma mi podobnymi?

Teraz dobór słownictwa: Nadmierne ego - niby jak się tu objawia, no chyba że za przerost ego należy uznać krytykę jako taką. Sprawdź etymologię obydwu i zastanów się, czy pasuje. Gwarantuję, moja krytyka wynika ze zniesmaczenia, a nie chęci rywalizacji. Z kolei przerośnięte ambicje... No, ale jakie? Naprawdę wydaje Ci się, że wpisy będące inspiracją dla mojego, w jakikolwiek sposób uniemożliwiają mi osiągnięcie jakiegoś wymarzonego celu? No i jeszcze ta arogancja... W sumie też mi się podoba, bo najczęściej oznacza, że sposób w jaki ubrałem krytykę w słowa jest na tyle elegancki, że uniemożliwia zbycie mnie zwyczajowym "pierdolisz". Nic nie poradzę na to, że przyłożyłem się do własnej edukacji i potrafię składać wypowiedzi w sposób wprawiający czasami w zakłopotanie część rozmówców. Przepraszam, ale równać w dół nie mam w zwyczaju - możesz to uznać za arogancję.

Podsumowując, odnoszę wrażenie (a Twój drugi komentarz mnie w nim utwierdza), że bardzo chcesz przywalić, ale nie masz punktu zaczepienia. Więc walisz na oślep tym, co masz pod ręką.

Ale najlepsze zostawiłem na koniec: Czytelnikom oraz komentatorom, którzy wzięli moją stronę i tym samym nie podzielają Twojej opinii, przypięłaś łatkę "oddanych sługusów". Pozwól, że Ci wytłumaczę, co to oznacza:
Uznałaś otóż, że podzielać moje zdanie wyrażone w tym wpisie mogą jedynie moje "oddane sługusy". Logicznie ekstrapolując, wszyscy inni, bezstronni w osądach muszą być tego zdania, co Ty sama. Tym sposobem postawiłaś się w roli wyraziciela opinii ogółu. A o ile pamiętam, coś takiego zarzucałaś w poprzednim komentarzu mojej osobie.
To była lekcja retoryki.

P.S. Twój poprzedni komentarz nie zdradzał Twojej krwisto-kostnej kobiecości. W zasadzie, nie zdradzał żadnej kobiecości. Tak więc, przepraszam.
P.S.2. Parasol ochronny mający chronić "ułomności" przed krytyką, to forma cenzury.

2013-08-31 11:08:55 narai

tak gwoli wyjaśnienia - nie używaj rodzaju męskiego zwracając się do mnie - jestem z krwi i kości kobietą.
nie zamierzam stać się przypierdalaczem, aczkolwiek kiedy czytam przesiąknięty nadmiernie przerośniętym ego, z nutką arogancji posypany lekko przerośniętymi ambicjami wpis - muszę, no normalnie muszę w to kopnąć. inaczej taki czy inny osobnik obsypywany pochwałami oddanych sługusów mógłby uznać, że ma rację!
tak czy inaczej, jeśli jesteś samozwańczym naczelnym przypierdalaczem - w drogę ci wchodzić nie będę i tytułu tego próbować odebrać również. nie mam talentu do pisania, nie mam takiej natury i za dużo we mnie zrozumienia wobec ludzkich ułomności, także twoich.
kończąc - mój komentarz, pewnie przydługi, miał na celu jedynie skłonić cię do refleksji nad tym, że każdy z nas, który postanawia zostawić ślad po sobie pisząc choćby i bzdury, choćby i w niezbyt wyszukany sposób - ma jednak prawo tu być i nie należy go do tego zniechęcać.
w przeciwnym razie byłby tu jedynie naczelny przypierdalacz, a to byłby koniec istnienia ścigaczowych blogów.

2013-08-30 22:25:40 klurik

Żywe też dobre. Na zdrowie.

2013-08-30 20:54:25 EasyXJRider

->Klurik: Świerze też dobre. Właśnie poprzez sączenie degustacyjne sprawdzam, czy aby lokalni piwowarzy nie obniżyli lotów. Z zadowoleniem malującym się na mojej piwolubnej facjacie stwierdzam, że trzymają poziom.
Twoje zdrowie.

2013-08-26 22:53:18 klurik

@EasyXJRider
Poczułem się pominięty, to dlatego ;)
Sądzę, że dokonanie wymiany Koźlaków za dajmy na to Świeże, sprawi, że łza obeschnie a gil skruszeje.
P.S. Tak i tak. Żona mówi, że jej wygodniej, a i bagaż jest do czego przytroczyć.

2013-08-26 22:22:31 EasyXJRider

->S-Fighter: Obiecuję, że jeszcze nie raz dowalę. Może nawet i Ty poczujesz się adresatem...

->Klurik: Czy sześciopak Koźlaka i nowa drucianka załagodzą sprawę?
A tak na serio, mam nadzieję, że nie odnalazłeś się w żadnej z kategorii. Ja nigdzie tutaj Twoich wpisów nie sklasyfikowałem!
P.S. Czy Twoja Dejna ma może czerwone płomienie na zbiorniku i nieco poprawione sidło w części pasażerskiej, dla poprawienia wygody małżonki?

2013-08-26 09:10:11 klurik

A ja się obraziłem i popłakałem.
Żeby jednak nie było, że miętki jestem, łzy i gile otarłem metalowym zmywakiem do naczyń.

2013-08-26 07:41:20 S-Fighter

A mi się podoba! Tutejsi "wielcy podróżnicy" mają coś cieniutkie skórki. Odrobina zasłużonej krytyki i wszyscy piszczą jak dziewice w wannie z węgorzami...
Easy, dobrze prawisz. Nie przejmuj się krytyką i wal dalej.
@narai: No ale żeś dowalił z ortografią! A swój komentarz sprawdziłeś?

2013-08-25 20:54:17 EasyXJRider

->Narai: Nie zapominam. Skoro już wytykasz mi błędy (owszem, robię takie i to wcale często), to powinieneś zauważyć, że w większości akapitów dodanie tego, co postulujesz, stanowiłoby błąd stylistyczny.
Poza tym, to mój blog i wyrażam tutaj jedynie moje własne poglądy i przemyślenia. Niczyje inne. To chyba oczywiste założenie czegoś takiego jak blog. Uświadom mnie mnie, jeżeli jest inaczej. Z powyższego jasno wynika, że:
Nie jestem (gdzie napisałem, że jestem) żadną wyrocznią, głosem ludu, wyznacznikiem opinii blogowiska i co tam jeszcze Ci się wydaje, że mi się wydaje.
Poza tym, z czego wnioskujesz, że się tu nie odnajduję? Ot, zagadka. Czasami piszę o rzeczach które mnie wkurzają (moje blogowe prawo), a że zaboli to innych... Bywa.
A tak przy okazji, nie wydaje Ci się, że delegowanie kogoś w miarę poprawnie składającego wypowiedzi na fora polonistyczne świadczy o upadku kultury naszego języka, pisanego w szczególności?
I jeszcze jedno, skoro mój wpis skłonił Cię do napisania komentarza dłuższego niż niejeden wpis tutaj, to już chyba nieźle, co?
Generalnie, odnoszę wrażenie, że bardzo chciałeś przypierdolić się do mojego przypierdalania... Przyznaj, masz apetyty na tytuł "naczelnego przypierdalacza" ;-)
A byka (naprawdę jest tylko jeden?) nie poprawię. Niech zostanie ku pamięci. Może nawet go pogrubię?

->Śniadanie: Piszę tutaj o różnych aspektach motocyklowania i ich okolicach, widzianych zza moich okularów. W tym i o takich, które mnie wkurzają. I mam też taką zasadę (o czym już kiedyś pisałem), że skoro tu publikuję, to chcę żeby mnie czytano, a tym samym czuje się zobligowany do czytania wpisów innych. W dniu, w którym odechce mi się czytania pozostałych, odechce mi się też pisania tutaj. Gwarantuję.
Poza tym nie zakładaj, że ten mój wpis, czy którykolwiek z pozostałych powstał, aby wpłynąć na czyiś sposób pisania. Po prostu dzielę się z czytelnikami swoim poglądem na pewne kwestie. A że kogoś to zaboli albo się nie spodoba... Nie da się przejść przez życie tak, aby wszystkim się podobać i nikogo nie urazić.
I dalej będę czytać wszystkie (no, może prawie) blogi tutaj, gdyż autorzy wpisów które mnie irytują, mogą po pewnym czasie zacząć pisać w bardzo odpowiadający mi sposób. Czego sam jesteś najlepszym przykładem! Chociaż zdaję sobie sprawę, że przemiana nie nastąpiła za sprawą moich komentarzy - aż tak nie wierzę w moją "wyroczniowatość". Gdybym zastosował Twoją zasadę, wiele bym stracił.
Generalnie, nigdy od nikogo nie żądałem, ani nie oczekiwałem, że zmieni swój sposób robienia czegokolwiek tak, aby mi się to podobało. Ale oczekuję wzajemności! Nie przestanę wykładać swoich opinii tylko dla tego, że komuś się to nie podoba.

->Spinio: Również. Chociaż podpadacie pod tą kategorię, to nie jesteście wcale jej ekstremalnym (sporo jeszcze do tego) przedstawicielem. Ale to dobrze, tak mi się wydaje. Również pozdrawiam.

->Kukuryku: Kolorowych snów.

2013-08-25 20:43:14 Kukuryku

Nie doczytałem do końca. Zasnąłem...

2013-08-24 16:19:10 spinio

Ooo 'para-przeowdniki' to chyba o nas:) Pozdrawiamy!

2013-08-24 11:01:38 sniadanie

Moja naczelna zasada brzmi: jeśli, coś mi nie leży, nie zajmuję się tym, ani nie próbuję wpłynąć, aby mi się podobało, bo bardzo cenię swój czas.
Ludzie są różni i zawsze będą. I w taki sam sposób dzielą się ze światem swoimi doświadczeniami.
Jeśli jest blog - bo przecież o nich mówimy - który nie przypadł mi do gustu, po prostu już do niego nie wracam i nie żądam od niego, aby zaczął mi się podobać.
Żyję i pozwalam żyć innym, najprościej mówiąc.

2013-08-24 10:33:47 narai

zapominasz dodawać takich dwóch słów podczas swojego przypierdalania się, a mianowicie "moim zdaniem"."według mnie" też by jeszcze uszło.
niestety nie jesteś głosem ludu, a jedynie własnym głosem, tak więc twoje uogólniające każdego blogera krytykowanie, bo ktoś tam coś tam powinieneś zaznaczać tymi stwierdzeniami.
ja rozumiem twoje frustracje, każdy jakieś ma, niektóre nawet pokrywają się z moimi, ale ja jako punkt wyjścia stawiam - nie wszyscy jesteśmy tacy sami, nie wszystko odbieramy tak samo, nie wszystko postrzegamy, odczuwamy bla bla bla
ciebie wkurza kamień i ryneczek, a dla kogoś innego może to być dzieło sztuki fotograficznej i wymarzone miejsce do odwiedzenia.
nie trawisz lakonicznych informacji dotyczących latającej muchy emitującej dźwięk gixera w takt skurczów żołądka autora wpisu, natomiast może on wcale nie chce robić z tego elaboratu, bo ty byś tak wolał, bądź po prostu pisze tak jak umie i co ci do tego? nie każdy ma talent do pióra.
tak więc uważam że twoja transformacja w wyrocznię, twoje narzekactwo przemówi może do kilku tobie podobnych sztuk, ale nie do ogółu. tak czy inaczej jest psu na budę, bo nie wydaje mi się, żeby nagle całe "blogowisko" zaczęło pisać pod twoje dyktando.
co mogę polecić, to jakieś forum dla polonistów jeśli się tu nie odnajdujesz
na koniec - "naprawdę" tak to piszemy, nie osobno. popraw sobie byka

  • Dodaj komentarz